Polski
kapitalizm
|
|||||||||||||||||||||||||||||
Życiorys. Strona 88. |
|||||||||||||||||||||||||||||
Na początek coś jakby FALSTART.
|
|||||||||||||||||||||||||||||
W celu wystartowania bez obciążeń z przeszłości postanowiłem założyć zupełnie nową firmę. Ponieważ obowiązujące przepisy nie wymagały dużych wkładów finansowych, nie było to trudne. Najlepiej było założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Moi poprzedni wspólnicy doszli do wniosku, że opłacalnym się stało otworzyć hurtownię towarów także w Olsztynie, które oni sprowadzali z zagranicy. Miałem dostawać te towary na preferencyjnych warunkach i rozprowadzać je do sklepów. Jednak coś za coś! Na wspólników miałem mieć żony obu panów. Miały się jednak do niczego nie wtrącać, ale równocześnie nic też nie wnosić. Przystałem na te warunki, bo miałem zapewniony dobry start. Chodziło głównie o opóźnioną płatność za otrzymany towar. Tak, więc na początku 1990 roku zarejestrowałem nową firmę spółkę z o.o. (odpowiedzialność materialna do wielkości majątku firmy). Miałem poszukać odbiorców towarów i sam je do nich dowieść. Było to w założeniu coś na kształt komiwojażerowania plus objazdowa hurtownia. Trzeba było, więc zatrudnić natychmiast księgową, która przerabiała stosy papierów na dokumenty księgowe i główną księgową z Po co tak dokładnie opisuję tę całą biurokrację? Przecież miałem z nią do czynienia ilokrotnie byłem dyrektorem jakiejś firmy. Tak! Początki były trudne. Hurtownię w Olsztynie rzeczywiście moi znajomi założyli. Ja miałem rozprowadzać sprzęt elektroniczny, przeważnie |
|||||||||||||||||||||||||||||
Mój błękitny (kolor nadwozia) Datsun/Nissan Bluebird z przyczepką. |
|||||||||||||||||||||||||||||
Wydawało się, że tą metodą pracy daleko się nie zajedzie i kiedy zaraz po rozpoczęciu działalności na naszym osiedlu, gdzie miałem swój dom, właściciel (spółdzielnia mieszkaniowa)dużego sklepu spożywczego ogłosiła przetarg na jego wydzierżawienie, po naradzie z moimi wspólniczkami, a właściwie ich mężami, wystartowałem jako jeden z kilku jego uczestników. Po emocjonującym przebiegu udało mi się przebić wszystkich i jeszcze nie być w górnej granicy założonej wspólnie z wspólnikami ceny dzierżawy. Był to wtedy jedyny taki duży sklep na cały osiedlu i spodziewałem się szybkiego stanięcia na nogi. Za dwa tygodnie miało nastąpić przekazanie z ostatecznym spisaniem stosownej umowy. Rozpocząłem gorączkowe poszukiwanie najlepszych źródeł zaopatrzenia. Umówiłem się z dotychczasowa załogą, dość zresztą liczną, bo i sklep był wielki, że zostanie w naszej firmie. Miałem w perspektywie zmianę systemu sprzedaży. Miał to być docelowo samoobsługowy, wielobranżowy super-sam. Minęło szybko dwa tygodnie, potem jeszcze dwa i przyszło pismo, że: spółdzielnia, na mocy artykułu to takiego a takiego...... unieważnia przetarg bez podania przyczyn!!! Powietrze ze mnie wyszło! Na nic zdały się rozmowy z prezesami, pisma straszące sądem. Oni najwyraźniej upatrzyli sobie nagle kogoś innego, lub ten ktoś wiedział jak to należy zrobić. Po pewnym czasie, o czym napiszę później, zupełnie niespodziewanie, w przedziwnych okolicznościach dowiedziałem się, kto to mnie tak wyrolował! Było to w innym kraju ( ! ) i przy okazji innej wpadki!! |
|||||||||||||||||||||||||||||
Marzenia o szybkim wzbogaceniu się trzeba było miedzy bajki włożyć i zająć się żmudnym rozprowadzaniem towaru z hurtowni moich wspólników. Pośredni magazyn zrobiłem w moim wielkim garażu pod domem. Biuro ulokowałem u sąsiada za płotem. Jako księgową zatrudniłem Beatę, żonę Roberta i tak to się zaczęło. |
Na zdjęciu od lewej: Ela - córka Heleny, Beata, piszący ten tekst i Ela. |
||||||||||||||||||||||||||||
cd >>>
|
|||||||||||||||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||||||||||||||