Żyłem na najwyższych obrotach...
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Życiorys. Strona 76 |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Nie samą pracą zawodową człowiek żyje! To prawda, ale nie jest to do końca prawdziwe jeżeli jest się dyrektorem i w jakimś zakresie zaufanym człowiekiem właściciela prywatnego przedsiębiorstwa. Heinz nie tylko chciał aby być na posterunku w zakładzie od rana ale często także w różnych godzinach poobiednich i wieczornych. Były to często narady u niego w domu, często niespodziewane wyjazdy. To wszystko zajmowało sporo mojego prywatnego czasu, ale nie mogłem narzekać. Byłem przecież jednak ważną osobą w przedsiębiorstwie, a ono się rozwijało. Po pewnym czasie, jakby sprawdzania mnie, szef obarczył mnie swoją prywatną tajemnicą. Mimo tego wszystkiego udawało mi się mieć trochę prywatnego czasu dla siebie i nowej rodziny, no i oczywiście na
Jakie komplikacje? Pytam. Co ja tam będę mówił, Zdenerwowało mnie to. Przecież to nowy samochód, co tam mogło się Błotnik był przykręcany a nie wspawany, a może spalili samochód?? |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Niewiele brakowało, żeby, obrazowo mówiąc, silnik z całym przodem odjechałby sam! Samochód był jeszcze na gwarancji i można by było próbować to wszystko reklamować, ale przeciw sobie miałem potężną armię państwowych urzędników, którzy bronili państwowego przedsiębiorstwa, a oni mieli argument: samochód był mechanicznie uszkodzony! I na tym był koniec! Ustaliłem, że " złote raczki" zrobią co trzeba abym się nie zabił i koniec. Znowu " ktoś" czuwał nad moim bezpieczeństwem i gdybym nie zawadził o ten znak drogowy miałem szansę, jak to się popularnie mówi, pojechać "nogami do przodu"! Reklamacje i tak zgłosiłem, ale na silnik, który wykazywał objawy " starcze" : stukał, palił olej niczym benzynę i w ogóle się buntował! Została ona przyjęta i samochód miał być za miesiąc naprawiony. Dwa tygodnie po ustalonym terminie, ktoś coś zaniedbał, ktoś czegoś do silnika nie dostarczył i nie było nic zrobione. Wtedy dostałem szału . Napisałem do dyrekcji, że jeżeli za tydzień nie otrzymam sprawnego samochodu sprawę oddam do sądu i zażądam wymiany samochodu na nowy. Po paru dniach poproszono abym przyszedł. Kierownik bardzo prosił abym zgodził się na wymianę całego zespołu napędowego na nowy w zamian za dostąpienie od wymiany samochodu, bo w takim przypadku jego z pracy zwolnią! Nie wiedziałem ile w tym jest prawdy, a ile szantażu, dość, że uległem. Po paru dniach odbierałem Poloneza z nowym silnikiem i nową skrzynią biegów. Jednak, zapewne z powodu tego, że mogłem to wszystko porównywać z porządnym samochodem (604) nie byłem już z Poloneza zadowolony. |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Po wprowadzeniu się do domu z takim trudem i tak długo budowanego, prawie zaraz doszliśmy do wniosku, że główna Brakowało przestrzeni. Wchodziło się najpierw do małego korytarzyka, później do większego, |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Beata i Robert wprowadzili się do naszego poprzedniego mieszkania i mogli teraz prowadzić normalne życie. Ona miała dobrą pracę jako urzędniczka, a Robert, ponieważ nie miał zbyt dużej chęci na kończenie szkoły średniej, a oficjalnie niby odkładał to na później, został zatrudniony w firmie gdzie byłem dyrektorem. Wydawało się, że wszystko idzie właściwym torem, pomijając oczywiście przerwanie nauki przez Roberta. Malutka Karolinka rosła. Babcia Ela nie posiadała się z radości i dumy. Karolinka uwodzona była na zmianę i w ostrej rywalizacji przez Beatę i Elę. Robert, w tych zabiegach był jakby trochę odsunięty na boczny tor.... |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Przy domu siostry Eli, Heleny.
Beata z Karoliną i My. |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Od lewej: córka Helny, Ela, Babcia Ela, Karolinka, żona Grzesia, Lika. | Babcia Ela i Karolinka.
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Kolejny wyjazd do Danii. |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Praca zawodowa (teraz już dyrektora i pełnomocnika właściciela) dawała dużo wrażeń i satysfakcji.
Kolejny wyjazd zagraniczny także się mi upamiętnił. Tym razem miałem z moim szefem jechać do jego domu w Danii, a następnie odwiedzić w celach handlowych kilku jego znajomych. W tym celu Heinz pobrał dość sporą kwotę w dolarach z konta firmy. Nie pytałem, co ma zamiar z nią zrobić, bo uważałem, że tak będzie lepiej dla mnie. Granicę " żelaznej kurtyny" przekroczyliśmy bez większych sensacji oczywiście pomijając mój stres na widok bram " obozu koncentracyjnego", co niezmiennie podwyższało mi ciśnienie krwi. Koło północy, już niezbyt daleko od granicy duńskiej, w miejscu, którego nazwy niestety nie pamiętam, mój towarzysz " szarpnął" się na nocleg w bardzo dobrym hotelu. Już przy samym wejściu oczy nasze przykuła wielka gablota rzęsiście oświetlona, a w niej zdjęcia ówczesnych najważniejszych kilku twarzy rządzących współczesnym światem, oraz dumny napis, że to właśnie w tym hotelu niedawno radzili nad losami tego świata. Poczułem się jak obywatel wielkiego świata, wolny i bogaty! Niebawem siedliśmy przy jednym z wielu wolnych stolików wspaniałej, ni restauracji ni pubu, przy bardzo dyskretnym i nastrojowym oświetleniu i już za chwilę na pięknych okrągłych i kolorowych podkładkach stały przed nami dwa wielkie, kryształowe kielichy z przelewającą się z lekka pianką piwną. Zanim chwyciłem swój pucharek do ręki chwilę przyglądałem się jak ta pianka z jednego boku kielicha powolutku spływa robiąc ślad na zachodzącym rosą szkle. O niczym nie musiałem myśleć! Po gorącym dniu i mając za sobą przekroczenie jak mi się zdawało rubikonu, po namyśle zatopiłem usta w zimnym lekko szumiącym piwie. Och, jaka to była rozkosz! Nigdy, ale to naprawdę nigdy, nie sprawiło mi to takiej przyjemności. Piłem, powoli, delektując się każdym malutkim łykiem gorzkiego napoju. Wokół było jakby teatralnie cicho, leciutki powiew jakiegoś ukrytego wentylatora, przytłumione rozmowy przy barze, zapach jakby wonnych cygar. Heinz także milczał. |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Rano jechaliśmy wypoczęci, w dobrych nastrojach w kierunku
granicy z Danią. Sznur samochodów coraz to gęstniał i zwalniał. Ani się spostrzegłem, a z daleka, nad pasem jezdni można było dostrzec napis, że zbliżamy się do punktu granicznego. Samochody sunęły jakby majestatycznie, jakby na paradzie. Żadnych oznak niepokoju, żadnego pośpiechu. Lekkie przewężenie. Z boku, jakby dyskretnie, z lizakami w rękach, stało dwóch pograniczników w eleganckich mundurach. Samochody przejeżdżały obok nich lekko zwalniając. Wtedy zauważyłem, że jeden z tych strażników, jakby z wyprzedzeniem obserwuje nadjeżdżające samochody. Właśnie, tak mi się zdawało, dostrzegł naszego mercedesa z polskimi znakami rejestracyjnymi. Już zrobił jeden krok w naszym kierunku i jak zbliżyliśmy się do niego, wskazał nam lizakiem abyśmy zjechali jakby na boczny tor, jezdnię obok tego punku granicznego. Heinz posłusznie, nic nie mówiąc, zjechał i stanęliśmy. I co teraz? Pytam go. Nic! Oni popatrzeć i juź! My mieć inne numery! Po kilku minutach nadszedł dość sztywno i powoli człowiek w mundurze, zajrzał do samochodu i kazał otworzyć bagażnik. W nim były tylko dwa nasze nesesery. Wskazując palcem neseser Heinza kazał go otworzyć. Był on zamykany na dwa zamki błyskawiczne. Heinz otworzył tylko połowę a człowiek w mundurze włożył dłoń do środka nie podnosząc wcale wierzchniej klapy. Pogrzebał we wnętrzu i nagle, jak oparzony wyciągnął rękę z powrotem. Spojrzał zimno na Heinza i coś mu powiedział, co w jego tłumaczeniu było: wsiadać do samochodu i czekać! O co chodzi? Starałem się dowiedzieć. Co tam masz w tym neseserze? Nic! Tylko te dolary z banku, wycedził Heinz. No tak! Rzekłem. To teraz cię wezmą za jakiegoś przemytnika! |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Dania na pocztówkach.... |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Miasteczko
portowe Seaby -tam chcieliśmy dojechać... |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
W samochodzie zapadła cisza na dobre pół godziny. Z zazdrością obserwowałem jak na przyległej do naszej, postojowej Wreszcie, wbrew ostrzeżeniom człowieka w mundurze, Heinz postanowił pójść i sprawdzić, Teraz czułem się już podenerwowany. Nie było go z 15 minut. Przyszedł ten sam człowiek z punktu granicznego Rano mogłem ocenić, jakie wszystko na około było kolorowe, prawie miniaturowe, spokojne a ludzie spolegliwi. Po jednodniowym odpoczynku wyruszyliśmy do upatrzonych przez Heinza miast i firm. W niewielkiej, rodzinnej firmie |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Na przedmieściu jednego z większych miast Danii odwiedziliśmy niewielki zakład produkujący, a właściwie szyjący Po kilku godzinach, wybierania, przekładania, brania, oddawania, targowania się, kupiliśmy kilkanaście wzorów. Wszystko, co widziałem tego dnia to jakby inny świat. Świat, którego opisy nie raz gdzieś można znaleźć, ale one Kilka dni później jechaliśmy do odbiorcy naszych wyrobów ze stolarni - elementów drewnianych do palet. Zakład Byłem jeszcze w bardzo wielu miejscach, hurtowniach i firmach. Jednak w pamięci utkwiła mi wizyta u pewnego znajomego Gospodarz miał znajomego, który właśnie taki dom wznosił. Nie on sam oczywiście. Wynajęta była odpowiednia firma,
Rok 1985, dla mnie jak i dla firmy Heinza był bardzo pomyślny. Wyniki finansowe pozwoliły właścicielowi na huczne jego |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Jak sądzisz, jak długo
mogło tak dobrze wszystko się układać ? |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
cd >>>
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|