|
Teraz najważniejsze było, aby budowa szła sprawnie
i zgodnie z wymaganiami Orbisu i aby przygotować wszystko do
eksploatacji, a czasu było bardzo niewiele. Cykl budowy był: jeden rok!
Przygotować do eksploatacji to znaczyło: zatrudnić ok. 250 osób, wybrać
i uzgodnić dostawy wszelkich mebli do
hotelu, restauracji, barów, dyskoteki, bungalowów (10 wolno stojących,
drewnianych, pełno komfortowych domków).
Z naborem personelu było bardzo trudno. Zgłaszających się było bez liku,
ale wybrać takie osoby, które dawały jakąś
szansę dobrej pracy w hotelu to już zupełnie co innego.
Pracy było od świtu do nocy. Codziennie przemierzałem moim Fiatem drogę do i
z Mrągowa.
Całą inwestycję tworzono w biegu . Potrzebne, aktualne dokumentacje przywożono
ze szwedzkiego biura
konstrukcyjnego na krótko przed ich realizowaniem. To było niesamowite tempo.
Tak było między innymi z zaprojektowaniem całego systemu zamków w hotelu. Gościom
hotelowym to nie
przyszłoby nawet do głowy, jakie to skomplikowane!
Otóż obowiązuje bardzo zawiły schemat możliwości otwierania jakiegoś zamka
w hotelu. I tak na przykład każdy
pokój hotelowy może otworzyć jednym kluczem dyrektor hotelu, kierownik recepcji,
kierownik części hotelowej,
sprzątaczka. Dyrektor, mając jeden odpowiedni klucz może otworzyć każdy zamek
w hotelu (w całym
przedsiębiorstwie, to znaczy np. w restauracji, barze, pływalni czy innym pomieszczeniu)
oprócz magazynów, gdzie
odpowiednie osoby mają osobistą odpowiedzialność materialną) Inni, ważni funkcyjnie
pracownicy mają
odpowiednie klucze do otwierania swojego gospodarstwa . Ale, na przykład, kierownik
restauracji nie może
otworzyć swoim kluczem żadnego pokoju hotelowego.
Najpierw trzeba było stworzyć cały graficzny system podległości i ważności.
Następnie zaprojektować konstrukcyjnie
zamki i klucze tak, aby te zależności były zgodne z potrzebami.
Szwedzi, w swoim biurze konstrukcyjnym w Sztokholmie mieli odpowiednie schematy
i fachowców.
Zostałem w odpowiedniej chwili zaproszony razem z kilkoma fachowcami z Warszawy
do Szwecji. I tak,
niespodziewanie dla mnie siedziałem w samolocie lecącym z Warszawy do Sztokholmu.
W dole, Bałtyk, który był dla
mnie, jakimś ogromnym morzem nie do przebycia, wydawał się jakiś mały, że widać
było równocześnie i brzegi
Szwecji i Rosji (ZSRR)i Polski.
----------------------- Szwecja, dla mnie wtedy, to kraj jakby powstały tuż przed moim przyjazdem.
Nawet wielki pałac królewski, choć
widać, że stary, jakby był nowy. Czystość laboratoryjna. Biuro konstrukcyjne
jak laboratorium biologiczne,
inżynierowie i technicy jak roboty. Powoli, bez emocji. Wszystko na miejscu.
Rozmowa z szefem przez intercom. Nikt
niczego nie szuka, nigdzie nie chodzi. Z wybiciem odpowiedniej godziny, wszyscy
schodzą do innego laboratorium
stołówki. Tam donice z roślinami, jako dekoracje. Macam, bo wydaje mi się,
że sztuczne, takie urodziwe, ale nie!
Praca idzie szybko dopasujemy się to miejscowego klimatu .... W sobotę, jedziemy
zwiedzać Sztokholm. Idziemy
do słynnego parku rozrywki.
Dużo emocji, ale i złości: wygrywam w jakimś stoisku strzeleckim nagrodę za
celny strzał i otrzymuję dziwną figurkę
ze szkła.
Mam piękną pamiątkę ze Szwecji, nie każdemu jest to dane, myślę, bo i nie każdy
ma celne oko! Odwracam ją i.....
Czytam naklejkę: Made in Poland !!! A niech to .........!
Wracam do hotelu metrem. Już samo wejście do stacji metra i skierowanie się
na schody, które, w dół biegną na
perony, przyprawiło mnie o zawrót głowy! Wykuty w skale tunel niczym studnia
bez dna, stromy i wąski, wydawać się
być bez końca. Zawahałem się. Ale nie ma innego sposobu by dotrzeć na przedmieście
gdzie jest hotel.
Schodzę, co wydaje się nie mieć końca. Wreszcie jasny, oczywiście laboratoryjnie
czysty peron, także wykuty w
skalach. Znikoma ilość pasażerów. I tak na każdej kolejnej stacji.
Wjeżdżamy na kolejną. Coś się dzieje! Peron obstawiony Policją. Zwracają moją
uwagę szczególnie liczne
kobiety-policjanki, obwieszone pistoletami i bóg wie jeszcze czym. Są nawet
psy. Drzwi się otwierają z szelestem,
nikt nie wysiada, ani nie wsiada. Wyglądam, co się dzieje. Stoimy nieco dłużej
niż poprzednio. Lekkie zamieszanie,
i widzę jak z wykręconymi do tylu rękami wyprowadzają jakiegoś faceta, widać
nie pasującego wyglądem do
laboratorium .......Drzwi się zamykają, jedziemy dalej.....
Czas szybko mija. Zadanie wykonane. Wracamy. Ale nasz samolot z Warszawy,
którym mamy wracać jest
niesprawny! Mamy czekać, aż go naprawią, a może lepiej nie?
Przedstawiciel ABV szybko się decyduje. Lecimy przez Kopenhagę! To dodatkowa
atrakcja dla mnie! Teraz zobaczę z
góry kawałek Szwecji!
Widzę z wysoka jak porozrzucane są poszczególne gospodarstwa rolnicze.
Nie widać tak typowych u nas wielkich wsi.
Lądujemy w Kopenhadze.
Ruchomymi peronami, jak bezwolne pakunki przemieszczamy się przez olbrzymie
budynki-korytarze z jednego końca
dworca lotniczego na drugi.
Jedne, jak małe autostrady, biegną po kilka w jedna stronę, inne przeciwnie.
Nagle, na niezbyt odległym, innym, przeciwnie biegnącym takim ruchomym pasie,
widzę ASIĘ !!!.
Tak! To moja poprzednia ŻONA!
Z jakimś starszym facetem, zajęta rozmową nawet mnie nie zauważyła !
I zanim się spostrzegłem, już mnie minęła i odjechała gdzieś w czeluście przeszklonego
korytarza!
Teraz dopiero złapałem oddech. Jak to możliwe, żeby właśnie tu się przelotnie
zobaczyć?
W oczekiwaniu na samolot do Warszawy obserwowałem przez wielkie tafle szkła
stojący obok budynku Jumbo Jet
Boeing 747-400. Był nieprawdopodobnie wielki. Miął wymiary boiska do piłki
nożnej. Jak takie monstrum może
się oderwać od ziemi?!
W dali widać było jak ustawiła się kolejka startujących samolotów.
Niebawem i ja tam byłem.
---------------------------- Po powrocie czeka mnie przykra niespodzianka: wspomniany wcześniej inspektor
dostaje naganę za źle
wykonaną pracę a ja uwagę na piśmie, że tego nie dostrzegłem.
Szczęśliwie, błędy ukaranego dają się naprawić i nie cierpi na tym ani jakość
ani termin budowanego hotelu.
Na budowę przyjechała wielce oryginalna para (Państwo H), jedni z współwłaścicieli
firmy ABV z dwoma
kierowcami.
Oboje pochodzenia polskiego i świetnie mówiący naszym językiem, obywatele Szwecji.
Nie martwili się o nocleg ani
wyżywienie. Przyjechali z dwoma olbrzymimi przyczepami. Jedna z nich to sypialnia
z łazienką a druga to salonik ze
stylowymi meblami i wielką kuchnią.
Dowiedziałem się, że majątku dorobili się występując w swojej młodości jako
akrobatyczna para jeżdżąca na
wrotkach w cyrkach! Pani H, o olbrzymich pretensjach , kiedyś zapewne oklaskiwana
za umiejętności i urodę, dziś
nie chcąca, aby tamto poszło w zapomnienie.
Jak cień, towarzyszył jej cały czas jeden z kierowców, który reagował na każdy
jej gest, często teatralny.
Pani miała zwyczaj imponowania otoczeniu. Czasem zrzucaniem z siebie płaszcza,
który musiał być pochwycony
przez owego nieodłącznego towarzysza bacznie ją cały czas obserwującego.
W kontakcie z nimi przynajmniej nie potrzebowałem tłumacza. Pan H robił wrażenie
człowieka, który wszystko może
w Polsce załatwić po swojej myśli. Poczułem, że jestem akceptowany przez tak
ważna osobę w tym wielkim
przedsięwzięciu. Zapewnił mnie nawet, abym był twardy w egzekwowaniu wysokiej
jakości robot, bo to będzie po jego
myśli, gdyż ma on szerokie plany w Polsce i chce mieć dobra renomę na przyszłość.
Czułem się bardzo podbudowany.
Szwedzka ekipa miała w planie całomiesięczne, letnie, wakacje w Grecji dla
całej załogi. Sądziłem, że to taka
rezerwa, która przyda się niechybnie w razie opóźnienia budowy. Jednak okazało
się, ze opóźnień żadnych nie ma
i na jeden miesiąc wszyscy wyjechali na wakacje.
Miałem czas na organizację hotelu. Trzeba było dobrać odpowiednie meble, także
do przyszłego gabinetu
dyrektorskiego. W tym celu byłem w słynnym pod tym względem Swarzędzu i wybierając
także biurko i fotel
dyrektorski zastanawiałem się, dla kogo to robię?
Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca. Szwedzi kończyli budowę, wyposażenie było w komplecie,
załoga szkoliła się.
Pewnego dnia dostałem wiadomość, że mam oczekiwać w Olsztyńskim Novotelu na gości z Warszawy (mieli być to
dyrektorzy Orbisu).
Przyjechało trzech najważniejszych. Zaprosili mnie do samochodu i prosili żebym pokazał im Olsztyn. Jeździliśmy a ja
miałem im opowiadać co wiem o mijanych obiektach i dzielnicach. Po godzinie takiej wycieczki, spytali mnie
czy chcę zostać dyrektorem hotelu w Mrągowie! Oczywiście chciałem!
Wtedy się dowiedziałem, że to był ostateczny egzamin, który zdałem, bo oni mnie znali z moich wyników z pracy, ale
nie znali mnie jako człowieka.
Po powrocie do Mrągowa odebrałem gratulacje od kierownictwa budowniczych hotelu ze Szwecji, a także od Pastwa H.
Pan H zaprosił mnie na weekend do Hotelu Europejskiego w Warszawie, gdzie miął rezydencję.
Nawet w socjalizmie, w Warszawie, można się czuć jak w wielkim świecie . Zapewne wszystko to zależy od pieniędzy,
jakie się ma i oczywiście jak się chce nimi hojnie dysponować.
Najpierw obiad wjechał na kilku wózkach z zapalonymi wielkim płomieniem drugimi daniami do apartamentów (chyba
królewskich...) Państwa H. Kelnerzy byli tak nadskakujący, że wyglądali jak sztuczni. Wieczorem dancing z występami
znanych artystów w salach restauracyjnych hotelu, a późną nocą w " Piekiełku" , w podziemiach hotelu, występy
kuglarzy i striptiz za striptizem....... Siedziałem przy samym parkiecie i nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiła na mnie
pewna panienka, która po wejściu na parkiet, ubrana dość szczelnie, acz przewiewnie, nagle stanęła na wyciagnięcie
ręki przede mną i patrząc mi prosto w oczy błyskawicznie zrzuciła z siebie cale swe odzienie, ukazując nieprzeciętną
urodę młodego ciała!! Ciśnienie krwi tak mi nagle wzrosło, że myślałem, ze mnie szlag trafi!!
Długo dochodziłem do siebie obserwując dalsze występy.
Na koniec wizyty w Warszawie, Pan H, zaprosił mnie do swojego własnego hotelu w Helsingborgu (Szwecja),
gdzie miał także swój dom.
Niedługo później, w towarzystwie osobistego sekretarza Pana H, płynąłem wielkim promem do Malmo.
Rejs był nocny. Wypłynęliśmy po 23 godzinie.
Płynął z nami znajomy owego sekretarza, biznesmen z Warszawy, który znajdzie się później w znaczący sposób w moim
życiorysie.
Tymczasem na promie były swawole i hulanki na całego. Kilka barów, w których aż wrzało (muzyka alkohol i
dziewczyny, zatrzęsienie dziewczyn), oraz wielka sala balowa ze znakomitą orkiestrą. Promem dość znacznie kołysało,
tak, że nie bardzo można było się zorientować, jaka naprawdę była przyczyna, że wielu, a może prawie wszyscy chodzili
kołysząc się! Ja tym kołysaniem nie byłem bardzo zachwycony, ale moi towarzysze, dobrze sobie popiwszy nie zwracali
na to uwagi. Biznesmen (pewnie nieco, ale niewiele ode mnie młodszy) upatrzył sobie jakąś małoletnią dziewczynę z
jakiejś, chyba gimnazjalnej wycieczki, i robił podchody , by ją sprowokować do dołączenia do naszego towarzystwa.
Czułem się niezbyt dobrze jako uczestnik takiej zabawy i zdołałem namówić towarzyszy do pójścia do sali, gdzie była
ruletka. Wtedy biznesmen wcisnął mi kilkanaście dolarów i namówił, abym grał w jego imieniu, bo on nie ma szczęścia.
Wzbraniałem się, ale, po jego oświadczeniu, że strata tej kwoty jest u niego niczym, zacząłem grać!
Początkowo nic się nie działo, aż w pewnym momencie zacząłem wygrywać. Pula rosła. Apetyty też!
Ale, wiadomo, czym to normalnie się kończy!
Biznesmen tak się rozochocił, że jeszcze dołożył, kazał postawić wszystko, czym dysponowałem i............
Przegraliśmy wszystko!
Wtedy wpadł w złość! Dobrze, że miałem świadka w postaci sekretarza Pana H. Sprawa została załagodzona, a ja
pukałem się w czoło, ze byłem taki głupi i dąłem się do tej zabawy namówić! Obu zmogło wreszcie, a ja poszedłem na
najwyższy pokład promu, aby zobaczyć jak wygląda w nocy Bałtyk.
Noc była księżycowa. Owiał mnie silny chłodny wiatr. Nikogo nie było na pokładzie. Jak okiem sięgnąć czarne morze!
Niewielkie, wydawało się, fale. Ich niezliczone grzbiety połyskiwały w świetle księżyca jak rybie łuski. W dali znikały
przechodząc w idealną czerń. Monotonny szum silników promu. Stałem tak w zadumie, oderwany od rzeczywistości,
jakby zagubiony w przestworach.
Nie było nawet widać czy i w jakim kierunku zmierzam......
W Helsingborgu, gdzie dojechałem samochodem z sekretarzem Pana H, najpierw pojechaliśmy do domu Państwa H,
który był na przedmieściu w willowej dzielnicy. Spodziewalem się (nie wiem czemu?) że to będzie pałac. Był to przeciętny,
oczywiście pięknie utrzymany, niezbyt duży piętrowy dom.
Kupiliśmy wcześniej dla Pani domu kwiaty, co spowodowało promienny jej uśmiech i zadowolenie.
Przy śniadaniu ujawniłem swoje rozterki, co dalszej przyszłości swojej w Mrągowie ze względu na to, że budowałem dom
w Olsztynie i nie bardzo wiedziałem, co z nim zrobić dalej. Wtedy Pan H zdradził mi, że są zaawansowane rozmowy na
temat wybudowania przez jego firmę nowego, dużego hotelu w Olsztynie i że w takim razie on przeforsuje mnie jako
dyrektora do tego hotelu, bo to będzie Orbisowski!
Wiedziałem, że może tego dokonać, a on dodał jeszcze, że już gotowa makieta stoi w naszym Olsztyńskim Ratuszu!
Później pojechaliśmy do największego w Helsingborgu hotelu, w samym centrum, który był własnością Pana H.
Tam nocowałem kilka dni i tam pokazało mi cale zaplecze oraz organizację obsługi gości hotelowych.
-------------------
Po powrocie do Olsztyna, który odbył się także nocnym promem, natychmiast poszedłem do Ratusza,
aby sprawdzić to, co dowiedziałem się od Pana H.
Faktycznie na środku głównego holu, w wielkiej oszklonej gablocie, stała makieta wielopiętrowego hotelu,
nawet z podaną lokalizacją!
Później dowiedziałem się, że rzeczywiście, Dyrekcja Orbisu prowadzi rozmowy z władzami Olsztyna na ten temat.
Było to dla mnie niesłychanie korzystne wyjście.
Mogłem teraz spokojnie zająć się uruchamianiem hotelu w Mrągowie.
|
|
|