Życiorys. Strona 63.
To jest jakby dodatek do wspomnień z niesamowitego,
dla mnie, roku 1977.
Wtedy, gdy nasz Ojciec już się źle czuł (na początku roku 1977) moja siostra Jadwiga, wyszła po raz drugi za
mąż ( było to oczywiście wcześniej planowane).
Wybrankiem był Bogdan, człowiek prawie " z nikąd" .
Jak się później okazało, dobrze byłoby jednak wiedzieć, z kim się ślubuje na dobre i na złe. Choć z mojego
doświadczenia życiowego mogę powiedzieć, że poznać drugiego człowieka jest naprawdę trudno, zwłaszcza
wtedy, gdy ten zabiega o względy, ale tak sromotnie się pomylić jak zrobiła to moja siostra to już błąd trudny
do wybaczenia.
Jechałem z Elą do Warszawy na ten ślub pełeni obaw o przyszłość mojej siostry.
Oczywiście, obawy nasze wynikały przede wszystkim z tego, jak sama moja siostra opisywała nieraz
zachowanie się przyszłego męża w różnych sytuacjach, a na pytanie o przeszłości Bogdana, nic konkretnego
nie umiała odpowiedzieć.
No tak, ale póki co, po przyjechaniu na uroczystość robiliśmy dobre miny do złej gry. Nie było z resztą niczego
takiego, co miało zwiastować zbliżającą się gehennę.
Jedynie mała Ewa (córka siostryn) wykazywała niezbyt wielkie zadowolenie z tej uroczystości, co
dokładnie pamiętam.
A tak nawiasem mówiąc, to moja siostra ma życiorys, który nawet w skrócie opowiedziany
mógłby zaciekawić nie jednego. Może kiedyś, za Jej zgodą, coś więcej o tym napiszę.
Jak widać z zamieszczonych poniżej zdjęć, byliśmy w dobrych nastrojach.
<<<Podpisanie
cyrografu...
Pocałunek " judasza "
Poświadczyliśmy ...
Gratulacje.....
Pamiątkowa fotografia.
Wiwat Młoda Para.
Jadwiga i Andrzej (to ja )
Nowa kochajaca się ( ? )
Rodzina. Ewa nie wierzyła!
Po wielu miesiącach od tej uroczystości, nie raz byłem telefonicznie wzywany do Warszawy przez siostrę do
ratowania jej ze "szpon" wybranka, łącznie z wzywaniem na ratunek policji.
Wszystko ma jednak swój początek, a także i koniec!
A jak ta historia się skończyła?
Dla Bogdana: "wylądował" jako, ciągle zamroczony alkoholem, "mieszkaniec" piwnicznej komórki w wielkim
warszawskim bloku !!!
Nigdy wcześniej nie spotkałem się z podobnymi historiami. Każdy z nas słyszał, że jest wielu bezdomnych i
porzucanych ludzi. Trudno dociec jak to może się stać! Gdzieś kiedyś się urodzili, mieli jakieś rodziny, gdzieś
mieszkali. Ta historia, tak pięknie się zaczynająca, jak widać na tych zdjęciach, tak się zakończyła. Ja się o
nią otarłem. Była to walka o życie. Walka, którą o mało nie przegrała moja siostra !
x
Właściwie to byłem niezbyt dokładny jak napisałem, że z podobną historią się nie spotkałem.
Namiastką tego była drobna, ale jakże wymowna przygoda, jaka nas spotkała, Elę i mnie, u niej w mieszkaniu.
Otóż pewnego wieczoru, chyba po ukończeniu jakiegoś etapu budowania naszego domu, postanowiliśmy we
dwoje "oblać" to małe wydarzenie. W kuchni, na stole, oprócz " obiado-kolacji", stała butelka jakiejś wytrawnej
wódki. Już rozpoczęliśmy jedzenie jak ktoś zapukał do drzwi. Był to sąsiad, o coś zapytał, ale przez otwarte drzwi
zobaczył na stole w kuchni stojącą butelkę.
O! Zakrapiana uroczystość? Spytał. Nic takiego, powiedziałem, tak trochę na lepsze trawienie.
Dobra rzecz! Powiedział, ale tak, że jakby wymusił na mnie to, co powiedziałem:
Sąsiedzie, zapraszam, napijemy się razem!
A z przyjemnością- powiedział i już zasiadał do stołu.
Po kilku małych kieliszkach zaproponował, że trochę nam zagra!
No to wspaniale! Razem z Elą chórem orzekliśmy!
Przyniósł skrzypce i zaczął grać!
Co chwila przerywał, prosił o następny kieliszek, bo coś mu nie wychodziło ! Faktycznie było coraz gorzej.
Ale pić chciał coraz więcej.
Wreszcie tak się zdenerwował, że mu ręce się trzęsą, i że nie może dalej się popisywać graniem, że znienacka jak
nie walnie skrzypcami o blat stołu, tak silnie, że się skrzypce przełamały i chłop się prawie rozpłakał.
Chciał koniecznie jeszcze się napić, ale ponieważ oświadczyłem przerażony tym, co się z nim dzieje, że więcej
wódki w tym domu nie ma, gwałtownie wyszedł z mieszkania bez pożegnania.
Długo nie mogliśmy ochłonąć z tego, co się stało!
Sąsiad okazał się alkoholikiem, o czym dawno po cichu inni mówili.