Życiorys. Strona 52.                                                        
 
             
                           
   
 
   
Zanim jednak opowiem, co mi się znowu
przytrafiło, co zmieniło znowu moje
życie, chciałbym przypomnieć to, co
napisałem na pierwszej mojej
stronie:

 
                   
" napotykając w życiu różne rozstajne drogi wybiera się jedną z nich czasem nie myśląc o
konsekwencjach takiego wyboru.
Czasem się nie dostrzega tego, że oto stoi się przed dylematem, którego rozstrzygnięcie może
zaważyć na dalszym losie."

                     
   
Pewnie, że po jakiś czasie można się zastanawiać nad tym, co by
było, jak by się nie postawiło takiego kroku.
Tu i teraz miałem jednak możliwość wyboru i to zupełnie
świadomego.

 
   
 
   
Było to wczesną wiosną 1974 roku. Na ulicy spotkałem Romka M., znajomego z czasów, gdy Asia wszędzie bywała i
mieliśmy z tego powodu wielu znajomych. Romek także był człowiekiem niezwykle towarzyskim, który bywał we
wszystkich możliwych miejscach, gdzie coś się działo. Znał zarówno wszelaką " elitę" jak i same " doły" - sam też był
dobrze " ustawiony" .
Cześć, powiedział, co u ciebie słychać, co porabia twoja piękna małżonka ?
O, powiedziałem, widać, że dawno się nie widzieliśmy. Otóż moja małżonka wyjechała do Paryża, nie wróciła, bo nie
chciała i wziąłem z nią rozwód, powiedziałem.
Coś takiego? Zdziwił się niepomiernie Romek. I co teraz? - Spytał.
I teraz mam kłopot, bo nie mogę znaleźć odpowiedniej kobiety - odparłem.
Niemożliwe, zdziwił się Romek, a tyle jest pięknych kobiet w Olsztynie.
No tak, powiedziałem, ale co z tego, kiedy nie moje!
No wiesz co? Ja mam taką fajną znajomą, która na pewno ci się spodoba!
No to prowadź mnie do niej! - Wypaliłem.

 
   
Poszliśmy natychmiast, mimo, że Romek zastrzegał się, że może jej w domu nie być.
 
   
- - -
 
 
Otworzyła nam drzwi...

Od razu mi się spodobała.

Jednak zostaliśmy grzecznie, acz stanowczo, po parunastu minutach rozmowy
przy kawce wyproszeni, gdyż okazało się, że właśnie wychodziła na umówioną randkę !!!

Jakiś pech mnie prześladuje!- Pomyślałem.
...ale jednak zostałem zaproszony na następny dzień.
- - -
                 
   
Następnego dnia poszedłem już nastawiony na stanowcze
"podrywanie" .
Już nigdzie się nie spieszyła i przy lampce wina bardzo dobrze
się nam rozmawiało (oczywiście już bez Romka)
.
 
                 
   
 
                                                               
Po kilku następnych wizytach moja
wiedza o poznanej pani bardzo się
rozszerzała i wprowadziła mnie w
zdumienie.

Właśnie wtedy okazało się, że poznana
w tak niecodziennych okolicznościach
Pani Ela, przychodziła właśnie do
wspomnianego wcześniej tokarza
pracującego w Zakładach
Motoryzacyjnych w Łodzi w 1962 roku,
co opisałem na stronie 21.
Miała wtedy 21 lat, a spotkaliśmy się
12 lat później w Olsztynie.

 
Dowiedziałem się także, że do tego
mieszkania, w którym się spotkaliśmy
przeprowadziła się przed paroma
miesiącami, a wcześniej mieszkała 200 m
od mieszkania moich rodziców, tam gdzie
i ja mieszkałem z Asią.
Żeby dopełnić całości muszę wspomnieć
i to, że Pani Ela miała synka Roberta,
który miał wtedy 13 lat i przechodząc
wielokrotnie koło mojego stojącego na
ulicy Taunusa w drodze do szkoły
wzdychał, że może kiedyś się nim
przejedzie oczywiście nic nie wiedząc,
do kogo on należy.
Mówił nieraz o tym swoje mamie.
A jego mama, czyli Pani Ela,
przechadzając się ze swoim znajomym,
który miał psa, uczestniczyła w rozmowie
jego z Asią, która także wyprowadziła na
spacer naszą Almę...

         
     
 
Tak to, można powiedzieć," los" nas coraz bliżej do siebie zbliżał, aż
wreszcie w odpowiedniej chwili "nasłał" pośrednika (Romka), aby dopełnić finału.

   
     
 
Dowiedziałem się także, że Pani Ela jest "wolna" , ponieważ nie mogąc dłużej
znieść " niezgodności charakterów", rozwiodła się ze wspomnianym tokarzem
i wyjechała z Łodzi właśnie do Olsztyna.

     
   
                     
Ela >>
 
Tu dostała pracę w swoim zawodzie: jako
technik-protetyk dentystyczny.
         
i współpracownice
           
               
                             
         
Drugie śniadanko przy swoim warsztacie... >>
       
                         
           
     
 
W pracowni protetycznej zawsze było wesoło.....
       
       
Pamiatkowe zdjęcia Eli z czasu matury.
       
           
       
W mieszkaniu Pani Eli, choć
niewielkim , wszystko mi się
podobało,
no i oczywiście ona
sama i jej gościnność.

Szybko także
zaprzyjaźniłem się
z Robertem.

 
     
             
     
cd >>>
 
             
Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna