To.. czwarte .. chyba nie było wariactwem,
ale zakończenie było niezwykłe !
     
  Życiorys. Strona 51.      
                   
   
   
   
   
                                               
 

Z Panią Basią umówiłem się także w Warszawie.
Oczywiście bazowałem na mieszkaniu mojego ojca.
Pani Basia przyjechała dość szybko, ale
zamieszkała chyba u swoich jakiś znajomych. Na
spotkanie, wyznaczone gdzieś w Warszawie przyszła
dokładnie o wyznaczonej godzinie. Pamiętam, że
widziałem, jak zbliża się jakaś pani pod parasolem,
bo bardzo padał deszcz, i do ostatniej chwili nie
byłem pewny czy idzie do mojego samochodu. Nie
było widać twarzy. Patrzyłem na sylwetkę i myślałem
" taka by mogła być, widać taka swojska, kobieca,
ciepła" , ale czy to Ona?
Było tak jak w jakiś filmie: trochę nierealnie,
trochę jakby za bardzo narastające napięcie i
chyba to przesada z tym deszczem - pomyślałbym!.
Przyznam, że było to bardzo podniecające. Już
myślałem, że to nie ona i wtedy podniosła nieco
wyżej parasol, aby zobaczyć czy to ten umówiony
samochód -- tak, to była Basia z Londynu.
Już pierwsze jej słowa utwierdziły mnie w
przekonaniu, że taka powinna być żona!


Chciałem koniecznie utrwalić tą chwilę
i poprosiłem ją, aby raz jeszcze
szła w kierunku mego samochodu zasłonięta
parasolem.
Ona bez wahania spełniła moją prośbę.

...To była Basia z Londynu...
 
                   
                   
                             
       

Zaraz potem dowiedziałem się, że przyjechała ze swoja córeczką Anią, abym wiedział, co ewentualniemnie czeka.


Następne dni upłynęły nam na wzajemnym poznawaniu się i już w towarzystwie Ani.

     
                                 
                     
                                 
Przed Pomnikiem Chopina w Parku Łazienkowskim
 
Przed Pałcem na Wyspie w Parku Łazienkowskim
...w Parku Łasienkowskim
 
     
   
Nawiślańskie bulwary...
Nad Wisłą -tak jak w piosence: "Statek do Młocin.."
 
 
   

Zdjęcia zamieszczone powyżej i obok
wykonałem w Parku Łazienkowskim,
pod pomnikiem Fryderyka Chopina,
oraz przed Pałacem Łazienkowskim.


Basia mieszkała w centrum Londynu we własnym domu
jednorodzinnym. Jeden czy dwa pokoje wynajmowała studentom.
Miała męża, chyba rodowitego Anglika, jak twierdziła pijaka.
Miał jakiś mały warsztat naprawy samochodów,
ale nie było z nim życia .


Basia w opowiadaniu o swojej sytuacji życiowej zdawała się być
bardzo szczera. Rozważaliśmy sytuację jak by to było żyć we troje
oczywiście w Londynie i z czego byśmy się utrzymali.

 
Tu oczywiście nie było "hurra" optymizmu.
Pod pomnikiem Chopina
                         
Po tak spędzonych chyba sześciu dniach pojechaliśmy we
troje do Gdańska, gdzie Basia miała siostrę.
Siostra zamężna, mieszkała w domu jednorodzinnym.
Nie pamiętam jak zostałem przedstawiony, ale dostaliśmy
do dyspozycji jeden pokój.
Na zewnątrz wyglądało to tak jakbyśmy byli już
małżeństwem. Ja miałem jednak tą świadomość, że do
takiego stanu jeszcze daleka droga, chociaż Basia
twierdziła, że jak wróci do Londynu to rozpocznie starania o
rozwód i z tym nie powinna mieć problemów z powodu złego
prowadzenia się jej męża.
Czas mad morzem upływał szybko. Po kilku dniach
wracaliśmy nocą do Warszawy i tu znowu mój Taunus
zaczął "wariować" . Coś złego działo się ze światłami
drogowymi. Raz nie chciały się zapalić, to znowu nie można
było dokonać zmiany na opuszczone , wreszcie wysiadł
zupełnie jeden reflektor. Pamiętam, że kilka razy nie można
było wcale jechać. W końcu zaczął wysiadać akumulator
i światła jak się już paliły to tylko jak świeczki.
Nadjeżdżające z przeciwka samochody jechały na światłach
długich nie zmieniając ich, co nas zupełnie oślepiało.
Wtedy to po raz pierwszy uprzytomniłem sobie, że przepisy
ruchu drogowego stosowane są tylko wtedy, kiedy są
wymuszone. Ponieważ moje światła były bardzo słabe i
nikogo nie raziły, to nie było powodu, aby ten nadjeżdżający
był przymuszony do ich zmiany na opuszczone.
Jadąc liczyliśmy, ilu kierowców rzeczywiście nie chce
oślepić nadjeżdżającego z naprzeciwka. Wyszło na to, że co dziesiąty.
Mimo tego jakoś powoli dojechaliśmy do Warszawy.
Przy Warszawskiej Syrence
                           
     
Następne dwa dni upłynęły na ustalaniu jak dalej Basia
będzie zabierać się za rozpoczęcie sprawy rozwodowej.

Rozstałem się z wiarą, że się nie za długo znowu
zobaczymy.
Obiecałem przesłać zrobione zdjęcia.
Od Basia dostałem dokładny adres jej domu i także
numer telefonu domowego.

Po kilku dniach od rozstania zadzwoniłem do Londynu i
dowiedziałam się, że niebawem da mi znać jak sprawa
rozwodowa będzie załatwiana.

 
...schodami do nieba na Wisłostradzie
   
                   
     
Po jakiś czasie dostałem obszerny list, w którym Basia pisze jak to miło wspomina nasze spotkanie w Polsce.
Następne listy nie były jednak tak pełne optymizmu.
Sygnalizowała, że sprawa rozwodowa napotyka na pewne trudności, ale muszę być cierpliwy.
To mnie zaczęło denerwować. Starałem się kilka razy dodzwonić, ale bez rezultatu.
Zadzwoniłem do jej siostry, do Gdańska, z pytaniem czy nie wie, co się w Londynie dzieje z Basią.
Ona nic nie wiedziała.

Tak minęło chyba z pół roku.

                                         
     
Wtedy to właśnie przytrafiła mi się nieprzewidziana historia, która miała zmienić
znowu moje życie....

                                         
     
cd >>>
                                         
 
 
Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna