Bujania
w obłokach... część dalsza |
||||||||||||||
Życiorys. Strona 50. | ||||||||||||||
Ach
te Warszawianki... |
||||||||||||||
Zgodnie
z poczynionymi postanowieniami zabrałem przyczepkę kempingową i pojechałem
do Warszawy, aby spotkać się z niedawno poznaną panią. Mieszkanie było w wielkim bloku na dużym osiedlu. Zastałem tam moją nową znajomą oraz jej mamusię, która bacznie mnie lustrowała, ale żadnych uwag nie wtrącała. Byłem rano wiec poczęstowano mnie śniadaniem, poczym niezwłocznie rozpoczęliśmy podróż w kierunku naszego Bałtyku. Wieczorem byliśmy nad morzem. Jechałem oczywiście z myślą, że może nic z tego nie wyjść zwłaszcza, że zapewniłem o dopasowaniu się do jej postanowień. Pani okazała się bardzo intelektualnie rozwiniętą i delektującą się swoją wiedzą w wielu dziedzinach. Dyskusjom nie było końca. Każda próba skierowania jej uwagi na sprawy
naszego wzajemnego "układu" kończyła Podsumowanie tego wyjazdu, a zarazem przelotnej
znajomości może wyglądać tak: Zapewne ona coś takiego także musiała odczuć. |
||||||||||||||
Nie
miałem żalu ani do warszawianki ani do siebie. Ona także nie wygłaszała
żadnych pretensji, zresztą wszystko przebiegało pod jej dyktando. Dowiozłem "nietkniętą"
do jej mamusi, do Warszawy, i rozstaliśmy się jak para przyjaciół. |
||||||||||||||
Tu
muszę dodać, że nie dysponuję żadnymi zdjęciami zarówno Emmy z Holandii
jak i wspomnianej pani z Warszawy.
Sam się zastanawiam, dlaczego? Emma na pewno przysłała mi z Amsterdamu zwoje zdjęcie, ale gdzieś mi się zapodziało, a sam jej z jakiś względów chyba nie robiłem, może ona sobie tego nie życzyła, a może gdzieś mi się zapodziały. Natomiast warszawianka powiedziała, że gdybyśmy się "dogadali" to wtedy.... Tłumaczę się z braku tych zdjęć
właściwie tylko przed sobą. To, jak te panie wyglądały z pewnością tak
naprawdę |
||||||||||||||
Moja
sytuacja nie zmieniła się. Nie mogłem dać jednak za wygraną. Nie znoszę
być sam w znaczeniu nie posiadania
możliwości dzielenia życia codziennego z płcią odmienną we wszystkich aspektach "bycia". Przypomnę, że w mieszkaniu rodziców mieszkała cała najbliższa rodzina: rodzice, siostra z córeczką i babcia. Każdy z nich zajęty swoimi sprawami. Na uczelni też, niby wszystko grało, ale też nie czułem tego abym miał tam zakotwiczyć na dłużej. Na stanowisku asystenta naukowo-dydaktycznego można czuć się potrzebny i można mieć przyszłość, jeżeli zrobi się doktorat. I tu właśnie był pewien problem. Moja znajomość elektrotechniki była potrzebna na uczelni o profilu rolniczym tylko, jako wiedza pomocnicza. Oczywiście zawsze istnieje jakieś margines spraw nawet tak odległych od rolnictwa, które można wykorzystać i coś w nich zrobić, aby wzbogacić siebie o próbę zrobienia doktoratu. Jednak nakładająca się na to moja własna frustracja z niepowodzeń w życiu prywatnym spowodowała to, że nie myślałem o żadnej poważnej pracy naukowej. Tak czy owak, szukanie partnerki
było dla mnie w tym czasie zadaniem naczelnym. |
||||||||||||||
Ano
jeszcze raz postanowiłem sięgnąć po oferty matrymonialne z zagranicy !
! |
||||||||||||||
Może
to i śmieszne, ale tak zrobiłem! |
||||||||||||||
Następną
moją poważną partnerką do próby zainwestowania sowich uczuć była... .... Pani Basia z Londynu .....Tak ! Z Londynu, Wielka Brytania! |
||||||||||||||
cd >>> |
||||||||||||||
Home | Dzień dzisiejszy(fotografie) | Książka Gości | Strona poprzednia | |||||||||||