Życiorys. Strona 49.                        
   
Bujania w obłokach ciąg dalszy...
         
                         
       
Emma
     
 
Następnego dnia, a właściwie w południe tego samego dnia rozpoczęliśmy jakby normalne życie dwojga prawie
znających się ludzi. Emma opowiadała jak żyje i jak mieszka. Z jej opowiadania rysował się obraz samodzielnej pani,
żyjącej w dobrobycie, zarabiającej jako urzędniczka w jakiejś dość dużej firmie. Dziś nie pamiętam, ale tak mi się
zdaje, że jej mąż, rok albo dwa wcześniej umarł. Przeszkód żadnych w teoretycznym rozważaniu wspólnego życia nie
było. Patrząc na Emmę w jakiś wielki zachwyt nie wpadłem, ale też nie mogłem odrzucić myśli, że z pewnością dałoby
się jakoś z nią żyć. Ponieważ mieliśmy przed sobą kilka dni na wspólne poznawanie się, nic nie forsowałem na siłę.
Jeszcze tego samego dnia pokazywałem śródmieście Warszawy.
Pierwsza noc we wspólnym łóżku, a raczej tapczanie nie spowodowała zbliżenia. Zostawiliśmy to na później.
W mojej pamięci utrwaliło się nasze wspólne wzajemne badanie się. Pamiętam, że moje próby zbliżenia się fizycznego
do Emmy były bacznie przez nią obserwowane. Zaskoczyła mnie uwagą, że chyba nie bardzo przypadła mi do gustu
skoro przy zbliżeniach fizycznych zamykam oczy. To usłyszałem po raz pierwszy od kobiety jako wymówkę. Jakie to
ma znaczenie? -spytałem. Wtedy ona wyłuszczyła swoją teorie tego na pozór nic nie znaczącego faktu: jestem dla
ciebie zbyt mało pociągająca i dlatego wolisz zamknąć oczy, aby o tym nie myśleć! A dodatkowo jestem starsza i
jeżeli to dziś nie przeszkadza ci, to z pewnością za kilka lat, gdybyśmy żyli razem to miałabym nie lada problem.
Jaki to byłby problem? - spytałem. A no taki, że poszukałbyś sobie innej a ja bym się chyba rozchorowała.
Doprawdy nie wiedziałem czy mówi to, co myśli naprawdę, czy jest to tylko pretekst do wycofania się z próby
ułożenia sobie życia ze mną.
W tym momencie powinienem był się spytać ile naprawdę ma lat. Ale jednak tego nie zrobiłem. Z jednej strony warto
było to wiedzieć, z drugiej jednak byłoby to przyznanie jej racji gdyby okazało się, że jest istotnie duża różnica wieku.
Tak czy owak udawałem, że nie ma to dla mnie znaczenia.
Dziś tak wspominając tamte chwile zapamiętałem, że jako kobieta (oczywiście bez odzienia) robiła na mnie
pozytywne wrażenie z jednym wyjątkiem. I tu właśnie muszę się przyznać, że nieraz bardzo nic nie znaczący szczegół
może być zapamiętany nie wiadomo, po co. Nie pamiętam twarzy, ani żadnego jej szczegółu, nie pamiętam jej piersi
ani nóg, choć dla mnie, u kobiety to niesłychanie ważne szczegóły, ale zapamiętałem, że miała brzydkie pięty, bo jak
mi wyjaśniła, kiedyś je odmroziła. A przecież całe to spotkanie, w którym nikt i nic nam nie przeszkadzało było dużym
przeżyciem dla mnie i z niego zapamiętałem dokładnie tylko, jakie miała pięty! To jest po prostu śmieszne.
-----

Piszę tu, że śmieszne, bo sobie przypomniałem jak zebraliśmy się kiedyś z jakieś okazji, chyba jakiś imienin w
zakładzie w Kortowie i po kilku lampkach jakiegoś wina, ktoś wpadł na pomysł, żeby każdy opowiedział, jaki szczegół
kobiecy najbardziej go podnieca. Towarzystwo było czysto męskie i nie będę tu zdawał z tego relacji, ale powiem
tylko, że salwę śmiechu wzbudziło wyznanie jednego z kolegów, który powiedział: najbardziej mnie podniecają
wydatne mięśnie pod kolanem dobrze zbudowanej damskiej nogi! A tak nawiasem mówiąc, bardzo mnie to
zaciekawiło i kiedyś po tym spotkaniu przyjrzałem się nogom żony owego kolegi ( pracowała także jako asystentka na
uczelni) zrozumiałem, o co mu chodziło. Rzeczywiście była różnica między damską nóżką z tym szczegółem
uwydatnionym i bez niego.

 

Ale wracając do sedna sprawy: stanęło na niczym. Emma bardzo mnie chwaliła, twierdziła, że chciałaby żyć ze mną,
ale jest za bardzo odpowiedzialną osobą, aby popełnić tak nierozsądny krok. To doprowadziłoby ją do zguby.

Ile było w tym prawdy nigdy się nie dowiem.
Chyba po tygodniowym wzajemnym się badaniu Emma odjechała swoim Fordem Granada do Holandii,
a ja do Olsztyna.

 
Na uczelni była przerwa wakacyjna, ale miasteczko akademickie w Kortowie pełne było wczasowiczów.
Pojechałem poszukać jakiś znajomych na plaży Jeziora Kortowskiego (widać go na dużym zdjęciu ).
Znalazłem wielu znajomych, a z nimi ich gości z Polski. Była tam także pewna młoda osóbka prowokacyjnie opalająca
się w bardzo mini kostiumie " bikini" . Zrobiłem uwagę, niby to z wyrzutem, że ciężko mi na to patrzeć.
Udawała, że nie rozumie, o co chodzi i spytała czy chciałbym, aby mnie tak prowokowała dłużej. Odparłem, że pewnie
dałbym radę to przetrzymać. Tak się nawzajem prowokując rozmowa potoczyła się w kierunku zmiany miejsca na
opalanie: mogłoby to być nad morzem! - usłyszałem znienacka. Pewnie! - powiedziałem. Przecież mamy lato, a ja
mam wakacje. Tak? Spytała, to co, pojedziemy nad morze? Tak!- powiedziałem!
Ona mieszkała w Warszawie. Umówiliśmy się, że za tydzień przyjadę po nią do Warszawy,i wezmę przyczepkę
campingową i razem pojedziemy na dwa tygodnie nad morze.
Na do widzenia dodała: ale nic nie obiecuję, proszę pamiętać!
Dobrze! Odpowiedziałem.

           
Teraz to mnie, dla odmiany, postawiono warunki !
     
           
Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale zafrapowało mnie to!
Może coś z tej znajomości wyjdzie - pomyślałem.

     
Jezioro Kortowskie. Na jego brzegu, z prawej, widoczna plaża, a obok domy akademickie uczelni, w ktorej pracowałem. Zdjęcie wykonałem wiele lat później.
 
 
Dygresja o naturze stosunków damsko-męskich.

Zanim do wyjazdu doszło, w Olsztynie przytrafiła mi się dość zabawna i prawie niewiarygodna sytuacja.
Na ulicy spotkałem znajomego docenta z Kortowa i ten zaproponował mi ni miej ni więcej tylko
odstąpienie swojej kochanki !
Było to tym bardziej zaskakujące, że on nie znał mojej obecnej sytuacji. Prosiłem go, aby mi wytłumaczył, o co tak
naprawdę chodzi, bo sadziłem, że żartuje. Wtedy on wyjaśnił mi, że właśnie otrzymał stypendium naukowe z jakiejś
angielskiej uczelni i musi tam pojechać na rok, a tu w Olsztynie ma wspaniałą kochankę,
którą chce oddać w " dobre ręce " !


Było to niesamowite, ale aby zamknąć temat powiedziałem: a co będzie jak ona się ze mną na stałe zwiąże, a on
wróci do Olsztyna?
Na to on: ja się tego nie boję, bo jestem pewny, że do mnie wróci!
No to wróci także i beze mnie, powiedziałem.
No tak, ciągnął znajomy, ale chodzi o to, aby ktoś jej nie wyrządził jakiejś krzywdy.
A sądzisz, że ja nie zrobię tego?- odparłem.
No właśnie tak sądzę - stwierdził znajomy.

Nie jestem przekonany o tym, dodałem sądząc, że sprawa jest zamknięta.

On jednak strasznie się upierał, abym przynajmniej ją zobaczył. Był przy tym tak natarczywy, że wreszcie
uległem, a on zaprowadził mnie do sklepu, gdzie pani ta była ekspedientką. Umówiliśmy się wcześniej, że on mnie
nie przedstawi, a ja mam udawać zwykłego klienta.

-----
Spojrzałem na nią i całe szczęście, że nie podobała mi się!
Wyszliśmy ze sklepu.
No i co?- spytał.

Nie jest w moim typie, odrzekłem, zresztą zgodnie z prawdą.
No to bardzo szkoda, zmartwił się.
I tu nareszcie dał mi święty spokój!

                     
       
cd >>>
     
                     
Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna