Życiorys. Strona 31.
Nowa praca i ...
               
 
   
   
   
Jeszcze tego samego dnia znalazłem nową pracę. Nie było to w mojej specjalności, ale nie traciłem ani ciągłości pracy
ani nic z uposażenia. Było to wielkie przedsiębiorstwo (typowe dla minionego okresu) transportowe budownictwa.
Ponad setka wielkich ciężarówek, dźwigów , betoniarek. To wszystko straszliwie się psuło, ale dla dobra socjalizmu
musiało "chodzić". Zastałem kierownikiem działu zaplecza technicznego. Same kłopoty ! Od początku wiedziałem, że
pewnie długo nie da się tam wytrzymać. Dodatkowo okazało się, że moja Krysia mieszka bardzo blisko tego
przedsiębiorstwa. " Musiałem" dość często załatwiać "coś w mieście" zwłaszcza, kiedy ona miała zwolnienie lekarskie.
W sumie nie najlepiej to prognozowało, jeśli chodzi o moja wydajność w pracy a Krysia też nie była dla mnie dziewczyną,
z która chciałem się związać na dłużej.
Czułem, że muszę pomyśleć o przyszłości bardziej na serio. Jedyne tymczasowe rozwiązanie, jakie mi przyszło do
głowy to było zapisanie się na Wieczorowe Studium Ekonomiczne dla Inżynierów na Uniwersytecie Łódzkim, aby mieć
zajęcie po pracy ( w domu byliśmy poprawnymi lokatorami tego samego mieszkania). Ewentualne ukończenie tego
studium dawało podstawę do ubiegania się o stanowiska dyrektorskie. W pracy atrakcji nie brakowało. Mimo, że baza,
gdzie garażowały wszystkie samochody była ogrodzona i dokładnie
strzeżona to i tak, co parę dni kradziono jakiś sprzęt a nawet całe samochody, albo wyjeżdżał na jakąś budowę,
olbrzymią ciężarówką, pijany kierowca nie mówiąc już nagminnych kradzieżach benzyny.

   
                                         
        Zdarzyła się także tragedia:        
   
Na terenie bazy była stacja benzynowa, z której także kradziono benzynę. Wszyscy
wiedzieli, że kierowcy zaopatrują posiadaczy samochodów prywatnych olbrzymia ilością benzyny. Częste kontrole stacji
benzynowej nic nie dawały, kierowcy także potrafili się wyliczyć ze zużycia benzyny w swoich ciężarówkach.

   
         
Aż pewnego dnia rano tragedia ! W nocy dwaj pracownicy coś robili w zbiorniku podziemnym z benzyną ! Jeden tam zasłabł i nie mógł wyjść na powierzchnię, drugi po wydostaniu się ( ledwo żywy) wezwał pomoc. Do zbiornika wszedł inny pracownik, aby ratować tego, co zasłabł i sam utopił się w benzynie ! Próbował pośpieszyć na ratunek następny, także zasłabł od
oparów benzyny, ale ponieważ był już asekurowany liną to został szybko wyciągnięty i odratowany.

           
       
Wszystko to odbywało się w nocy i nikt z tam obecnych nie zdecydował się na wezwanie pomocy straży pożarnej, bo obawiano się, że ktoś obcy odkryje, co robiono w tym zbiorniku !
         
                                         
       
Potraktowano to, jako wypadek przy pracy i pochowano obu nieszczęśników z wielkimi honorami. Pół Łodzi było
zablokowane w czasie pogrzebu przez olbrzymie ciężarówki, których kierowcy odprowadzali swoich kolegów na wieczny
spoczynek
.
       
                                         
   
             
   
...trafiony strzałami AMORA !
 
   
Pod koniec roku robiono w przedsiębiorstwie dokładny remanent i spis inwentaryzacyjny. Do mojego biura wkroczyła
komisja inwentaryzacyjna.
Na widok jednej z członkiń tej komisji poczułem się jak trafiony znienacka strzałami Amora !!
Była to dziewczyna mająca niecałe 22 lata, pełna wszelkich krągłości, co było doskonale widać jak koniecznie musiała
zobaczyć napisy inwentaryzacyjne pod spodem mebli w moim pokoju ! Do tego jeszcze blondynka o niebieskich oczach.....
 

W czasie tego spisu nie dałem po sobie nic poznać, że bardzo mi sięona spodobała.
Parę dni myślałem, co właściwie zrobić ?

Czy starać się zapomnieć o tym, co widziałem , czy poczynić jakieś kroki, aby sprawdzić to, co przez ułamek sekundy odczytałem w jej niebieskich oczach, kiedy
nasze spojrzenia się spotkały.

W firmie prawie nie spotykałem jej.
Mogłem tylko po skończonym dniu pracy obserwować z okna
mojego biura jak idzie w kierunku przystanku tramwajowego, który był dość odległy od budynku biurowego.


Rozterki były tym większe, że miałem nadal Krysię, w sobotę i
niedzielę uczęszczałem na zajęcia uniwersyteckie, do których
musiałem się przygotowywać no i w domu była Malina i Magda.

 
   
   
 
.........była także modelką jak się później okazało, a nade wszystko osóbką niezwykle żywiołową .
       
             
   
Pod koniec pierwszego semestru na uniwersytecie (styczeń 1969 rok) mimo zaliczenia wszystkich wykładów i ćwiczeń
doszedłem do wniosku, że nie otrzymuję takiej wiedzy, na którą liczyłem. Wszystko okazało się tak upolitycznione, że
czasem trudno było spokojnie słuchać wykładów. Postanowiłem zakończyć to dodatkowe kształcenie się.
Pozostawiłem sobie na pamiątkę indeks.

 
Miałem teraz znacznie więcej czasu i mogłem spróbować poderwać upatrzoną dziewczynę.
Początek był sztubacko prosty: po stwierdzeniu, że właśnie wyszła z budynku biurowego i zmierza do przystanku
wsiadłem do samochodu, zrównałem się z nią w tym momencie, kiedy musiała przejść na drugą stronę ulicy, bo tu
właśnie kończył się chodnik i zagrodziłem jej drogę. Wtedy ona cofnęła się, aby ominąć mój samochód. To ja
natychmiast go cofnąłem. To ona do przodu podeszła i znowu podjechałem przed nią i.... Po kilku takich manewrach
(z uśmiechem na twarzy) otwarłem drzwi i powiedziałem: Piękna Pani ! Jedyne wyjście z tej sytuacji jest wsiąść do
mojego samochodu , a ja podwiozę gdzie trzeba !!! I Ona wsiadła !!
Długo rozmawialiśmy zanim wysiadła pod swoim domem.
Po paru następnych spotkaniach już wiedziałem, że trzeba się rozstać z Krysią !

 
 
                                         
           
             
                                         
   
A po dwóch miesiącach tej znajomości doprowadziłem do zasadniczej rozmowy z Maliną. Na moją prośbę spotkaliśmy
się na ulicy w centrum miasta i spacerkiem zmierzaliśmy w kierunku domu. Rozmowa była początkowo o niczym .

Pamiętam, że trudno mi było wydusić ze siebie jakieś stanowcze słowa.

Powiedziałem, że takie życie, jakie obecnie prowadzimy jest nie do przyjęcia.

Malina zgodziła się ze mną.

Kontynuowałem dalej: jakie z tego jest wyjście ?

Malina odparła, że nie wie !

I wtedy zdobyłem się na pytanie: Najpewniej wyjściem jest ROZWÓD ?

Tak naprawdę myślałem wtedy, że Malina powie: NIE lub CHYBA NIE !

Ale ku mojemu zdziwieniu powiedziała : CHYBA MASZ RACJĘ !

Wtedy sobie uprzytomniłem, że te wszystkie dyżury i " zmęczenia " to się z czegoś wzięły !

Powiedziałem: Widzę, że nie przejęłaś się perspektywą rozwodu ! Pewnie kogoś masz ! A Ona na to : Tak ! MAM !

Teraz zapanowała na dłuższą chwilę cisza !

-----------

Dalej miarowo sobie szliśmy w ciszy i ten spacer przerodził się w pogrzeb naszego małżeństwa !

Minęło właśnie prawie dokładnie 15 lat naszego wspólnego życia !

 
                                         
cd >>>
                                         
     
     
      Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna