Życiorys.
Strona 30.
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Jak
wspominałem już poprzednio ( strona 25) postanowiłem zmienić pracę. W
tamtych czasach nie było to nic
trudnego. Trzeba było tylko zasięgnąć języka , poczytać gazety i porozmawiać w wybranym działem kadr. Jeżeli miało się dobrą opinię (otrzymanie szczegółowej opinii było prawie obowiązkowe) to nie było żadnego problemu. Moja siostra, która mieszkała wtedy w Warszawie podsunęła mi myśl,
aby spróbować zatrudnić się w Warszawskiej Bez trudu znalazłem sobie bardzo dobrą pracę w samym centrum Łodzi.
Było to Centralne Laboratorium |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Wbiegało
się na to czwarte piętro bardzo wysokich kondygnacji (stare budownictwo)
w ostatniej chwili (do dziś nie wiem,
dlaczego trudno było przyjść do pracy nieco wcześniej !), odbijało się kartę zegarową i później przez co najmniej pół godziny dochodziło do siebie ! Każde wyjście w czasie pracy musiało być szczegółowo udokumentowane, a wyjście po dniu pracy dokładnie o wyznaczonej godzinie i ani minuty dłużej ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Po
pewnym czasie przywykłem do tego.
W pracy były także inne atrakcje . Każde opracowanie jakiegoś tematu musiało być w formie maszynopisu i nie można było marnować czasu na pisanie na maszynie nawet krótkich pism. Od tego była hala maszyn. Tak się potocznie nazywał cały dział maszynistek, które pisały wszystkim zarówno zwykłe pisma jak i duże ekspertyzy czy inne sprawozdania. |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
To
była wersja oficjalna, ale wiadomo, że chodziło o to, aby maszyny do pisania
były pod specjalnym nadzorem politycznym!
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Oczywiście
przy takim ustawieniu sprawy miało się niby więcej czasu na koncepcyjną
pracę,
ale w praktyce było tak, że często pracę hamowały długie terminy napisania czegokolwiek. Chodziło się wtedy do wybranej pani Niusi z czekoladkami, co nieco przyspieszało sprawy. Wyjeżdżałem także często w delegację . Dostawało się zlecenie, że np. trzeba poprawić w jakiś zakładzie zasilanie, bo już wyczerpano wszystkie możliwości i stan ten grozi totalną awarią i wstrzymaniem produkcji. To był zawsze argument, który podrywał całe biuro. A zakłady porozrzucane były w całej południowo-zachodniej Polsce. Jakie warunki tam panowały to trudno nawet opisać. Tam gdzie były roszarnie lnu smród był niemożliwy, a na tkalniach, gdzie na trzy zmiany pracowały same kobiety, hałas i zapylenie było dla przybysza nie do zniesienia ! Pracownice, zakurzone, wpół ogłuszone patrzyły mętnym wzrokiem na takiego jak ja, co się głupio pytał : Jak to można wytrzymać ?! W niektórych zakładach maszyny tkackie napędzane były taśmociągami o nieskończonych długościach. A było to, widać, całkiem niedawno przerobione z napędu lokomobilami (maszynami parowymi wyglądającymi tak jak lokomotywy), które jeszcze stały obok hal, tyle, że już nie dymiły, a ich pracę zastąpił jeden wielki silnik elektryczny. |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Taki
jeden wyjazd omal nie skończył się to dla mnie nieszczęściem, ale z zupełnie
zaskakującego powodu !
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
A było to tak : | ||||||||||||||||||||||||||||||||||
Pojechałem
z jednym ze współpracowników na przeprowadzenie jakiejś ekspertyzy do
zakładu w lniarskiego w
Mysłakowicach koło Jeleniej Góry. Jest to miejscowość uzdrowiskowa z pięknym domem wczasowym. Przez kilka dni robiliśmy stosowne pomiary w zakładzie lniarskim. Po pracy, wieczorami chodziliśmy do wspomnianego domu wczasowego na wieczorne dancingi dla kuracjuszy i miejscowej młodzieży. Było bardzo miło. Przy winku, dobrej orkiestrze i całej plejadzie spragnionych atrakcji dziewczyn na sali bawiliśmy się do późnych godzin nocnych. Delegacja jak się patrzy ! Aż do soboty (a mieliśmy już wyjechać do domu,) kiedy to upatrzyłem sobie bardzo ładną partnerkę do tańców. Światła na sali były przyćmione, orkiestra grała znakomicie, partnerka tańczyła z wygibasami ! Wino szumiało w głowie !Właśnie, po kolejnym tańcu, po odprowadzeniu partnerki do jej towarzystwa wróciłem do swojego stolika. Siedzieliśmy pod balkonem w półmroku. Sięgnąłem po kolejny kieliszek wina z postanowieniem przyhamowania jego opróżniania, ale lekko zanurzyłem wargi w winie i w tym momencie poczułem silne ukłucie w dziąsła ! Natychmiast odstawiłem kieliszek a w nim zobaczyłem garść szpilek !!!!!!! Zrobiło mi się gorąco ! Powiedziałem do kolegi : zostań tu, trzymaj ten kieliszek a ja idę dzwonić po milicję ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
I
tak zrobiłem
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Po
paru minutach przyjechali. Zabawa została zatrzymana. Zaczęły się przesłuchania.
Wskazałem dziewczynę, z którą tańczyłem, a milicjanci po ok. 15 minutach
zgarnęli całe jej towarzystwo podobno znane im ze złej strony.
Spytano mnie tylko czy będę dochodził, kto chciał mnie załatwić i po otrzymaniu ode mnie odpowiedzi negatywnej odjechali z nimi. Oczywiście mogę powiedzieć, że gdybym nie panował nad piciem tego wina byłoby się to bardzo smutnie skończyło ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
I tak kolejny raz
Opaczność czuwała nade mną !
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Do
pracy codziennie przyjeżdżałem swoją Zastawą. Stawiałem ją na ulicy, przy
której było nasze biuro tak, aby można
było z okna zobaczyć, co się z nią dzieje. Nawet nie bardzo chodziło o to, że zostanie ukradziona. W tamtych czasach samochodów było tak mało, że pojawienie się u kogoś znienacka auta wzbudzało zawsze działania milicji i innych służb bezpieczeństwa i wcale nie z tego powodu, że być może jest to cudza własność, ale skąd miał na to pieniądze. Najbardziej posiadacze samochodów obawiali się małolatów, którzy nagminnie odrywali z każdego samochodu wszystkie jego ozdobne elementy takie jak znaki firmowe, jakieś napisy czy dodatkowe reflektory dalekosiężne, które były wtedy bardzo modne. Zdarzyło się kiedyś tak, że wyjrzałem przez okno i widzę jak dwóch chłopców majstruje przy moim samochodzie, aby urwać z maski znak firmowy samochodu. Zbiegłem z tego wysokiego czwartego piętra, ale na ulicy, widząc, że oni dalej jeszcze są przy samochodzie poszedłem bardzo powoli, aby się nie domyśli, że jestem właścicielem samochodu i złapałem za ubrania ich obu. Oczywiście znaku firmowego już na masce nie było. Powiedziałem, że wszystko widziałem i mają mi natychmiast oddać to, co ukradli. Po potrząśnięciu obydwoma oddali mi ten znaczek. Jednak nie puściłem ich, a ponieważ posterunek milicji był niedaleko zaprowadziłem ich tam. Dyżurny "pan władza" oświadczył, że nie może przyjąć mojej skargi na tych chłopców, bo to, że ja ich oskarżam o wyrwanie tego znaczka z mojego samochodu to jest bardzo wątpliwe, ponieważ ten znaczek ja mam w ręce a nie oni !! Wyszło ze mnie powietrze ! To mnie utwierdziło w przekonaniu, że trzeba często wyglądać przez okno w biurze ! Ale rychło się okazało, że miało to jeszcze zupełnie inny skutek całkiem niespodziewany ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Ulica
(jak to w Łodzi) była dość wąska. Naprzeciwko naszego biura też był tak
samo wysoki budynek, gdzie także były
jakieś biura. Co jakiś czas w oknie naprzeciwko widać było dwie urzędniczki, które wyraźnie były zaciekawione moim częsty pokazywaniem się w oknie. Od czasu do czasu przyjaźnie sobie pokiwaliśmy. Po jakiś czasie zauważyłem, że jedna z nich jest bardzo ładna. No i nadszedł taki dzień, kiedy to poczułem się w domu całkiem odrzucony, jako mężczyzna, i gdy jak codziennie rano wyjrzałem z biurowego okna, aby popatrzeć na samochód i zobaczyłem znajomą piękną dziewczynę naprzeciwko przyjaźnie machającą do mnie ręką wystarczyło na migi pokazać godzinę, wskazać palcem ulicę na dole i po pracy stanąć twarzą w twarz z przyszłą kochanką ! Tak, to był praktyczny koniec mojej pierwszej miłości ! Nie kiedyś tam w Zakopanem, ale teraz dopiero ! A był to 1967 rok. Najpierw były spotkania w kawiarniach, a ponieważ Malina miała coraz częstsze dyżury w szpitalu zwłaszcza z soboty na niedzielę zacząłem z nową znajomą wyjeżdżać także do pobliskich campingów. Moja nowa znajoma była niezwykle ugodowa i spełniała wszelkie moje życzenia. Ponieważ w dalszym ciągu wyjeżdżałem do różnych zakładów, przeważnie na Dolny Śląsk, na moją prośbę Krysia bez sprzeciwu brała w swojej pracy urlop i jechała ze mną. Nie była to jednak jakaś szalona miłość czy zauroczenie. Tak naprawdę było to jakby odnalezienie tego, co utraciłem w małżeństwie. Takie dopełnienie prywatnego życia, jakie się miało w czasach, gdy żadne z nas (myślę o Malinie) nie musiało nic mówić w wiadomych sprawach, a one same się spełniały jakby bezwiednie. |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
W
pracy nie miałem żadnych problemów. Zadania, jakie na mnie nakładała firma
rozwiązywałem razem z moim
zespołem sprawnie i z poczuciem dobrego wywiązania się z nałożonych obowiązków. Dostałem nawet nagrodę za wprowadzenie pewnych udoskonaleń ułatwiających wykonywanie pomiarów w kontrolowanych zakładach. W domu było jakby zawieszenie broni. Taka ni to obojętność ni to kontynuacja małżeństwa. Czułem, a może raczej nie bardzo dopuszczałem myśli, że może Malina ma kogoś w szpitalu, dla kogo tak często tam zostaje na dyżurach. Jednak, nie wiem, dlaczego ( może z powodu poczucia własnej winy ) częściej myślałem, że to ja mam kochankę a Malina tylko ewentualnie flirtuje z kimś. Przecież nie zarzucała mi nic konkretnego, z czego byłaby jawnie niezadowolona ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Córka Magda dorastała. Na wiosnę 1968 roku
przystąpiła do Pierwszej Komunii, co w naszej kulturze jest zawsze dużym
wydarzeniem Nikt z obecnych na uroczystości nie był
wtajemniczany w wewnętrzne sprawy |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Mijał
drugi rok pracy w Centralnym Laboratorium Przemysłu Lniarskiego.
Pewnego czerwcowego dnia 1968 roku, jak co dzień zjawiłem się w biurze. Zaraz rano dostałem polecenie pilnego wyjazdu do jednego z zakładów lniarskich. Natychmiast poszedłem do sekretariatu dyrektora naczelnego, aby sekretarka (nie dawno przyjęta do pracy) wypisała mi blankiet delegacji (były to druki ścisłego zarachowania ). Po jakimś czasie przyszedłem po jego odbiór i zobaczyłem, że nie ma przed moim nazwiskiem ani mojego tytułu (mgr inż.) ani , że jestem kierownikiem działu. Poprosiłem żeby dopisała argumentując, że jadę tam pierwszy raz i chcę, aby wiedzieli, z kim mają do czynienia, co mi ułatwi wykonanie poleconego zadania. Pani sekretarka popatrzyła na mnie z nieukrywana irytacją i powiedziała: Kierownika mogę panu dopisać, ale żadnego tytułu nie mam obowiązku pisania !!! Wtedy jakby grom we mnie walnął ! Nie napisze Pani ? To ja idę do dyrektora ! To sobie idź ! - Wymamrotała pod nosem. Poszedłem natychmiast ! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
To,
co cię tam stało (sprowokowane przez tą cholerną sekretarkę) zaważyło
na moim całym dalszym życiu !
Miałem w tym momencie 33 lata życia ! Może za mało jeszcze, aby nie dać się ponieść głupim emocjom ?! Może miałem zły dzień ? A może los mi wyznaczył ten dzień, aby zmienić zafałszowane życie prywatne ? |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Dyrektor
chyba też miał zły dzień ! Po wysłuchaniu moich argumentów oświadczył,
że sekretarka nie ma
obowiązku wpisania mojego tytułu ! Na moją ostrą uwagę, że ja w takim razie nie pojadę przypomniał mi, że będzie to potraktowanie, jako odmowa pracy. |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Tak
! - Powiedziałem. - Jest to odmowa wykonania polecenia służbowego i
równocześnie wypowiedzenie pracy ! Mogę odejść z pracy ! - Powiedziałem podniesionym głosem i natychmiast usłyszałem : Jak sobie pan życzy !!!! |
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Klamka
zapadła.
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Wychodząc
z sekretariatu cisnąłem na biurko sekretarce blankiet delegacji
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
cd
>>>
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
Home | Dzień dzisiejszy(fotografie) | Książka Gości | Strona poprzednia | |||||||||||||||||||||||||||||||