Życiorys. Strona 24
 
PKP i PZPR ..........
 
             
 
Nauczyłem się także prowadzić tak zwane jednostki elektryczne czyli takie zestawy wagonów jak widać na moim
zdjęciu na stronie 22 życiorysu i powyżej, gdzie nie widać żadnej lokomotywy, bo silniki napędzające są umieszczone pod
niektórymi wagonami.
 
Po zdaniu egzaminów zostałem awansowany na stanowisko referendarza służby trakcji elektrycznej.
Zaczęła się normalna praca przede wszystkim, jako szkolącego pracowników podstacji elektrycznych zasilających
trakcję. Uszyto mi mundur a właściwie garnitur z ciemnogranatowej wełny, płaszcz z naszywkami i dostałem
oczywiście odpowiednią czapkę.
W takim obowiązkowym stroju kursowałem po dość dużym terenie mi przydzielonym i prowadziłem szkolenia
pracowników.

             
Czerwony dylemat...
 
Po ok. trzech latach pracy (był rok 1965) zawezwano mnie do zakładowej organizacji PZPR i bez żadnych ogródek
powiedziano: jestem dobrym pracownikiem, ale o dalszym awansie decydować będą władze PARTII ! Mam
oczywiście wolną rękę w decydowaniu o swoim dalszym losie, ale doradzają mi abym dobrze się zastanowił, bo na
pewno mam wyższe aspiracje niż bycie referendarzem !! No tak ! Miałem oczywiście jakieś tam aspiracje !
Po wielodniowych dyskusjach w rodzinnym gronie przeważyło jednak myślenie czysto ekonomiczne, bo z politycznego
punktu widzenia miałem i tak swoje poglądy na rzeczywistość i dawno (już od czasów gimnazjalnych) wiedziałem, że
aby jako tako żyć trzeba być raczej wewnętrznie zakonspirowanym. Każdy przejaw odchylenia od linii partii nawet
jak się do niej nie należało był srodze karany. W efekcie doszedłem do przekonania, że ponieważ nikt nie zmieni
mojego prywatnego światopoglądu czy jestem bezpartyjny czy partyjny to jak partyjność ma mi dać jakieś profity
materialne to niech daje !! Nie było to myślenie najwyższego lotu, ale na męczennika się nie nadawałem.
Na efekty decyzji nie trzeba było długo czekać. Niebawem dostałem awans na kontrolera podstacji trakcyjnych, co
już wiązało się z wieloma przywilejami i oczywiście ze znaczną podwyżką uposażenia.

             
 
             
 

Niebawem przekonałem się, że to, że jestem członkiem partii nie oznacza wcale, iż ktoś mi uwierzył w moją lojalność !
No bardzo dobrze, pomyślałem sobie, jak to mi pierwszy raz dano to do zrozumienia ! Tak miało być !

Drugim razem jak mi się mi to przydarzyło, to już byłem zupełnie rozgrzeszony ze swojej decyzji o zapisaniu się do PZPR.

Myślałem: ONI i tak wiedzą, po co tam przyszedłem !

             
 
Pierwszy raz było tak : uczestniczyłem w rozbudowie i modernizacji węzła kolejowego w Koluszkach ( co to przez nie
się jedzie do Paryża ! według ówczesnego porzekadła). Sprowadzono urządzenia z RFN i do ich uruchomienia
przyjechał młody technik niemiecki z żoną. Był to bardzo równy facet, tylko nie mógł się nadziwić jak my tu
skromnie żyjemy.
Postanowiłem zrobić coś, aby mu pokazać, że Polska to nie takie zadupie jak ówczesne Koluszki ! Namówiłem go
na wycieczkę naszą Syrenką do Warszawy, bo tam był przecież wielki świat ! Pojechaliśmy. Pokazałem z dumą, co
mogłem w tak krótkim czasie, byliśmy także w kilku luksusowych sklepach, gdzie para niemiecka dokonała zakupów .
Byli bardzo zadowoleni z wycieczki, z tego, co widzieli, ale także z wielkim podziwem dla naszej Syrenki i także do
milicji, która co jakiś czas stała na drodze jakby pilnując naszego bezpieczeństwa !!

 
Na drugi dzień, zaraz z rana dostałem telefon, że mam się stawić do nieokreślonego bliżej biura ! A tam najpierw
zakomunikowano mi, że dokładnie wiedzą, co wczoraj robiłem z podaniem nie tylko mojej trasy wycieczki, ale także,

do jakich sklepów wchodziłem !!! Miałem tylko to potwierdzić i powiedzieć czy czegoś gorszego nie było i w jakim
celu to robiłem !!! Ręce mi opadły ! Pomyślałem sobie,: jaki ja jestem naiwny myśląc, że jak mam dobre intencje to
załatwiona sprawa ! Rozmowa była długa i wyszedłem z stamtąd jak zbity pies !
Mimo, że pracowaliśmy z tym Niemcem jeszcze kilka tygodni stroniłem od niego.

 
Drugie zdarzenie tego typu już przeszło moje najśmielsze wyobrażenia o wierze w lojalność członków
partii !
Było to święto kościelne Boże Ciało.
Kilka dni wcześniej wszyscy członkowie partii dostali zawiadomienie, że w związku z tym, że Łodzi na uroczystości
przyjeżdża Kardynał Wyszyński potrzebna jest specjalna mobilizacja postępowych sił społeczeństwa, aby ograniczyć
ewentualne wystąpienia przeciw ustrojowi ! W tym celu mamy (członkowie partii) zebrać się w dużej szkole
wczesnym rankiem w dniu święta. Nic nie podejrzewając przyszedłem o wyznaczonej godzinie do owej szkoły. Tam
okazało się, że cała wielopiętrowa szkoła pełna była członków partii. Oczekiwaliśmy z napięciem, co to dalej będzie.
Po jakimś czasie przyszło kilku bardzo ważnych panów i zakomunikowano, że :

NA CZAS PROCES JI POZOSTANIEMY POD ZAMKNIĘCIEM W TEJ SZKOLE !
Przesiedzieliśmy tam ( a było to kilka setek ludzi) aż do późnych godzin popołudniowych !
 
Po tym 12-to godzinnym ubezwłasnowolnieniu nikt nikomu z niczego się nie tłumaczył, a sami członkowie
partii się nie dopytywali. Widziałem, że wszyscy zainteresowani tą sprawą przyjęli do wiadomości, że
taka to jest rzeczywistość, a każdy i tak wiedział swoje !

cd >>>
 
 
Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna