Życiorys. Strona 20                
                       
     
Moje doświadczenia wojskowe
   
                       
Wystarczyły trzy miesiące, aby o wojsku starać się zapomnieć!
                       
Nie znosiłem wojska a tu tak znienacka mnie dopadło ! Wcielono mnie do jednostki specjalnej podległej bezpośrednio
Ministrowi Obrony Narodowej. Oczywiście sprawdziły się wszystkie, zdawałoby się niedorzeczności, które mówiono o
wojsku ! Drastycznie było zwłaszcza na początku, to jest do przysięgi. Po prostu chodziło chyba o to, aby żołnierz
niezależnie czy jest z głębokiej prowincji a raczej wsi ( nie wiem czy to ma jakieś znaczenie ? ) czy to magister inżynier,
dowiedział się natychmiast po przekroczeniu bram koszar, że jest zerem !!

                       
W koszarach, w których przyszło mi to wszystko sprawdzić było m. in. tak: w sali noclegowej na widok wchodzącego
kaprala lub sierżanta wszyscy obecni musieli natychmiast dobiec do najbliższego okna i chwycić się parapetu okiennego.
Kto nie zdołał tego dokonać natychmiast czyścił najbliższą ubikację !

Oczywiście po przysiędze musieliśmy się zapoznać z wieloma skomplikowanymi urządzeniami jednak wiele spraw
obejmowała surowa tajemnica, a o niektórych w ogóle nie można było się dowiedzieć. To zresztą wykorzystałem na swoją
korzyść z powodzeniem !
   
Jak już w miarę dobrze opanowaliśmy posługiwanie się specjalistycznym sprzętem łączności, niby po cichu, poinformowano
nas ( bo to była tajemnica ! ), że będziemy uczestniczyli w manewrach Paktu Warszawskiego. Prawie wiadomo było, kiedy
to nastąpi. Spaliśmy od kilku dni prawie w butach! No wreszcie w środku nocy alarm! Ponieważ cała ta jednostka była
zmotoryzowana, a pojazdów było bardzo dużo i bardzo dużych, dość długo trwało ustawianie się w szyku do wyjazdu.
   

Pojazdy stały już w szyku, a żołnierze na apelu !

Zarządzono odtrąbienie hejnału " do wyjazdu" !

   
Żołnierz, który wystąpił przed szereg z trąbką nie potrafił zagrać hejnału wyjazdowego z koszar !
Dowódca kazał mu się nauczyć tego mini koncertu w pięć minut !
Po tych pięciu minutach odesłano go na pół godziny a my "w nerwach" i wszystkie samochody "na chodzie" (bo
a nuż nie zapalą ponownie !) głowiliśmy się co to będzie jak ten nieszczęśnik ( chyba ze zdenerwowania)
teraz nie wykona tego hejnału !
   
Po pól godzinie następna próba doprowadziła dowództwo prawie do szału !
I wtedy, jak już wydawało się, że dojdzie do samosądu wystąpił jeden z inżynierów ( takich jak ja " z łapanki" ) i
powiedział, że on jest myśliwym i że potrafi zatrąbić hejnał " na polowanie "!

Zostało to zaakceptowane !! Jakąś tam melodię wykonał ów kolega i wszyscy odetchnęli z ulgą, bo wydano komendę:
WYJAZD !!!
Załadowano nas do tak zwanego eszelonu ( pociągu towarowego z jedną "salonką" dla dowództwa) i ruszyliśmy w
nieznane.

   
Jechaliśmy gdzieś na wschód ( nikt rzekomo nie wiedział gdzie !) a trwało to już druga dobę ! Byliśmy przekonani,
że jedziemy gdzieś do "przyjaciół na wschodzie". Jednak po niezwykłym kluczeniu zatrzymaliśmy się wreszcie na stacji Orzysz na
Mazurach i tam wyładowani.
       
 

Nie będę opisywał jak to było na tych manewrach, bo nie starczyłoby miejsca przydzielonego na tym portalu. Dość,
że napiszę, że wtedy tak myśleliśmy : Jak by to była prawdziwa wojna, to by było po nas !

Przemieszczaliśmy się wraz z "frontem" od wspomnianego Orzysza aż do Piły na Pojezierzu Pomorskim, co kilkadziesiąt godzin stawiając wysokie stalowe maszty i nawiązując łączność ze sztabami ćwiczących wojsk, to je zwijając. Brak stałego zaopatrzenia żywnościowego, dezinformacja, brak wody do mycia i zmęczenie było wykańczające. Po drodze część naszej jednostki pomagała w gaszeniu pożaru lasu i tu znowu dała o sobie znać nieporadność dowodzenia.

 
Jednak jedną z najważniejszych spraw o jaką martwili się bezpośredni przełożeni była
CZYSTOŚĆ SAMOCHODÓW (także od spodu)!

Po powrocie do koszar było nieco luzu jednak należało się przygotować do egzaminów końcowych, po których każdy
z inżynierów miał dostać stopień wojskowy. To oczywiscie wiązało się z tym, że później było się jakby w stałej dyspozycji
wojska.

Nic nikomu niemówiąc wymyśliłem sobie, że aby raz na zawsze odciąć się od tej zmory (wojska) na
egzaminach będę udawał człowieka słabego charakteru i w związku z tym nie nauczyłem się tego, co oblęte jest ściłą
tajemnicą wojskową !

Jak postanowiłem, tak zrobiłem !

 
Na egzaminach wprowadziłem szanowną komisję w "zakłopotanie".
W efekcie nie dostałem żadnego stopnia ( do dziś jestem szeregowcem - specjalistą od akumulatorów !) i już nigdy wojsko nie upomniało się o moją skromną osobę !
 
I oto chodziło !!
 
cd >>>
 
   
 
    Home Dzień dzisiejszy(fotografie)  Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna