Życiorys. Strona 16                                                  
   
Przerwane studia...
   
                                                             
                       
Zdjęcia z lat 1954,1955,1956
                 
                                                             
Dopadła mnie choroba
Życie prowadziłem bardzo intensywne. Długo nie trzeba było czekać na "efekty".
Odnowiła mi się choroba płuc, którą przeszedłem w szkole podstawowej.
Trzeba było rozpocząć intensywne leczenie. Skierowano mnie do szpitala.
Tam "wytrzymałem" tylko tydzień. Opiekująca się mną Pani doktor stwierdziła,
że jeżeli mam dostatecznie silną wolę intensywnego leczenia się dokładnie według
jej wskazań to mogę to robić w domu. Rada w radę, rodzice też się na to zgodzili.
I tak z domu mogłem wychodzić tylko na okresowe badania lekarskie, co parę
tygodni.
   
 
Studia musiałem przerwać. Dostałem urlop dziekański i w ten sposób straciłem jeden rok. Najważniejsze jednak było to, że poprawiało się moje zdrowie, co mnie dodatkowo utwierdzało w postanowieniu bezwarunkowego podporządkowania się zaleceniom zespołowi czuwającemu nad postępami mojego leczenia. Malina szczęśliwie nie opuszczała nie w tych przykrych dla mnie okolicznościach.
                 
                                         
 
           
         
 
Pani Doktor i pielęgniarki, którym zawdzięczam powrót
do zdrowia.
Na ekranie przeglądarki moje "zdjęcie".
       
   
Nadszedł wreszcie czas (po około pięciu miesiącach
takiego samozaparcia) kiedy to badania wykazały,
że udało się opanować i zlikwidować chorobę,
skierowano mnie na 6 tygodni do sanatorium w
Zakopanem. Była zima i w niezwykle czystym
powietrzu (wtedy tak jeszcze było !) dokończyłem
kuracji.
                               
                                                     
 
 
 
Zakopane. Widok z tarasu sanatorium. 1957 r.
 
                           
  <<Pod pomnikiem Sabały (Jana Krzeptowskiego) w Zakopanem              
                           
                             
           
Codzienne, parogodzinne
leżakowanie na odkrytym
tarasie >>
   
                             
                             
   
 
Szczęśliwy powrót na studia
 
Wróciłem na studia. Nowe środowisko, inni studenci. Byłem jak obce ciało, ale ponieważ był to już rok specjalizacji, to
zespoły były małe. Szybko się zdołałem asymilować, bo i mnie przyjęto życzliwie.
Pamiętam wyjazd w celu zwiedzenia największej wtedy rozdzielni energetycznej w Polsce w Morach pod Warszawą.
Pamiętam dla tego, ponieważ w czasie zapoznawania się z działaniem olbrzymich wyłączników mocy stojących na
otwartej przestrzeni (coś w rodzaju wyłącznika, jakim się załącza światło w pokoju), którymi załączano lub wyłączano
całe dzielnice Warszawy zdarzył się śmieszny incydent. Pani asystentka, która jako nasza opiekunka oprowadzała nas po
tej rozdzielni opisała działanie wspomnianego urządzenia bardzo dokładnie (widać było, że nie po raz pierwszy ma
z nim do czynienia) wspomniała, że przy pracy (wyłączaniu) jest bardzo głośno ! Potwierdził to także pracownik tej
rozdzielni. Przygotowani byliśmy na dobre widowisko. Jednak w chwili zadziałania tego urządzenia rozległ się tak wielki
huk i tak błysnęło, że pani asystentka jak trafiona piorunem padła na ziemię ! Śmiechom nie było końca zwłaszcza, że
pokazywała nam zawsze jak to ona wie dużo a my nic !
Pycha została ukarana !!
       
      << Uwieczniamy się pod pomnikiem Syrenki w Warszawie.
Pierwszy z prawej to ja. Obok mnie kolega z którym później robiłem wspólnie pracę magisterską.
 
       
                   
           
Brać studencka z mojego roku.
Pierwsza z prawej opisana przeze
mnie asystentka >>
 
                 
                             
-------------
 
cd >>>
 
   
 
    Home   Dzień dzisiejszy(fotografie)    Książka Gości
Poczta
Strona poprzednia
Strona następna