Sprawa 'bardzo znanego' człowieka dla mnie nie skończyła się razem z jego śmiercią!
Po około pół roku dostałem nagle list, który wprawił mnie w osłupienie! To tak jakby z za grobu, nie dając za wygrane chciał mnie
jeszcze ukąsić. To się mogło zdarzyć tylko w koszmarnym śnie, ale jednak wydarzyło się w rzeczywistości!
Pewna pani mecenas z kancelarii prawniczej domagała się zwrotu znacznej części, rzekomo bezprawnie... wyłudzonej kwoty
odb.zn.człowieka! Groziła przy tym, że jeżeli dobrowolnie tej kwoty nie oddam to ona wyegzekwuje tę należność na drodze
sądowej!
Po prostu trudno było uwierzyć, że to znowu dzieje się naprawdę!
Poszedłem natychmiast do prawniczki, która uczestniczyła w dwóch ostatnich procesach w tej sprawie. Okazało się, że zna
doskonale tę, która napisała do mnie. Po paru nerwowych dniach oczekiwania moja prawniczka poinformowała mnie, że
wytłumaczyła swojej koleżance po fachu, że jej pomysł na odnowienie sprawy nie żadnych szans powodzenia.
Ale los tak widocznie chciał, że o tej sprawie jeszcze raz przyszło mi sobie przypomnieć!
Możesz w to uwierzyć? A jednak!
=====
Lata mijały. Miliony ludzi w Polsce, takich jak ja, pracowało, użerało się z przeciwnościami losu przy zdobywaniu środków na życie.
Lata osiemdziesiąte to nie tylko wzmożony wysiłek na polu zawodowym dla jednych, niesłychana
wręcz agresywność w rabowaniu majątku wspólnego dla innych, ale jeszcze niesamowita walka polityczna dla wielu.
Tacy zwykli ludzie, obywatele, szaraczki, jak Ela i ja, wiedząc, że ani się obejrzymy a będziemy starać się o emeryturę musieliśmy wszelkimi
sposobami trzymać się pracy i zdobywać środki na zapłacenie składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, aby za parę lat było z czego
żyć. Ta świadomość nieuchronności zbliżania się tego momentu zmuszała do stawiania na pierwszym miejscu zwykłą walkę o byt.
Nie znaczyło to oczywiście, że sprawy dziejące się w sferze politycznej, czy polityczno-kryminalnej nie obchodziły nas.
Co rusz działo się w koło nas wiele niesamowitych rzeczy, które nas wciągały, powodowały dyskusje, obawy o przyszłość.
Po oficjalnym zniesieniu stanu wojennego pozornie wszystko wracało do normalności. Czuło się, że władze reżimu doszły do wniosku, iż
dalsze utrzymywanie tak potężnego aparatu ucisku i takiego krępowania działalności gospodarczej udusi ich samych.
Zastosowano zupełnie nowe sposoby zmierzające do likwidacji opozycji.
Z jednej strony niby się układano z działaczami Solidarności, a z drugiej, mordowano każdego, kto nie był w danej chwili chroniony przez
współtowarzyszy, i był bez świadków! Wieść o takich morderstwach rozchodziła się błyskawicznie. Okoliczności same za siebie mówiły
wszystko. Kogoś znaleziono, kto się sam utopił w płytkim rowie melioracyjnym (Bartoszcze), ktoś inny został zabity przed jakimś barem
(ksiądz), inny ( też ksiądz) zaczadził się we własnym domu, jeszcze inny wypadł z jadącej " suki" milicyjnej i tak dalej.
Tam gdzie nie zdołali zabić świadka (kierowca, wiozący księdza Popiełuszkę) musiano kogoś oskarżyć! To była już zupełna rzadkość!
Ci oskarżeni, wykonawcy wyroku zleconego przez zbrodniczych zwierzchników, byli tak pewni, że w razie zdradzenia, kto ich wysłał czekał ich
taki sam los, jaki zgotowali swojej ofierze, że woleli być skazanymi i przeżyć niż powiedzieć prawdę. Zresztą nie pomylili się wierząc, że to
właściwa droga, bo do dziś widać macki minionego reżimu.
Opanowywały mnie często wątpliwości, czy z tak bezwzględnym wrogiem opozycja kiedykolwiek wygra?
Jednak, na nasze szczęście, w świecie, Polska i inne kraje podbite przez wschodni totalitaryzm znalazły wielu sojuszników nareszcie.
Wizyty Papieża w Polsce gromadziły takie tłumy, że nawet tępakom uświadamiało to, że rośnie siła ludzi wyzwolonych.
Wizyty takich mężów stanu jak Regan, Bush, Thatcher i innych dawały okazję do demonstracji siły i determinacji opozycji.
Dawało się wreszcie zauważyć, że świat zaczyna rozumieć naszą sytuację, że w Polsce są siły, które tylko czekają na sposobność
wyzwolenia się całkowitego.
Nawet wizyta Gorbaczowa dała jakiś powiew nadziei, że lada chwila i na wschodzie coś drgnie.
On sam jakby puszczał oko do naszych opozycjonistów.
Dochodzi wreszcie do najpierw poufnych rozmów i ustaleń w Magdalence (19 wrzesień 1988) a później do jawnych, przy obecności kamer
telewizyjnych w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie przy "okrągłym stole" (6 luty 1989).
Wydawało się, że wobec tak daleko posuniętego
porozumienia ludzie reżimu zaprzestaną mordowania
opozycjonistów. Nic podobnego!..
(.Zobacz zestawienie na dole strony..)
Pięć miesięcy później, dość dziwnym zbiegiem
okoliczności, Generał Jaruzelski zostaje wybrany
przez Zgromadzenie Narodowe jednym głosem
przewagi na prezydenta Polski!
Jak tego dokonano? Jak liczono głosy?
Jak się przy tym nie pomylono?
Myślałem wtedy: oszustwo w znakomitym stylu!
Oszustwo zaplanowane!
Ale gdzie? W Magdalence czy w czasie
obrad okrągłego stołu? A może zupełnie gdzie
indziej? Ale żeby jakoś równowaga była zachowana
odwołany zostaje, ledwie niedawno powołany ,
premier Czesław Kiszczak, a wybrany 402 głosami
(z 12 wstrzymującymi się tylko!) Tadeusz Mazowiecki.
Ledwie wszedł na mównicę sejmową - zasłabł!
To był szok nie tylko dla niego! Oglądałem to wydarzenie, pewnie jak miliony naszych rodaków w telewizji na żywo. Czułem się tak jakby
to mnie zrobiło się niedobrze, jakby załamać się miało całe to głosowanie, które było prawie jednomyślne w zestawieniu z powołaniem
Jaruzelskiego ( jednym głosem przewagi!).
Co teraz będzie? To jakieś fatum! A może co innego?
Po pół godzinnej przerwie Tadeusz Mazowiecki staje ponownie przy pulpicie i już prawie normalnym głosem lekko się uśmiechając
mówi: Z moim zdrowiem jest tak jak z polską gospodarką!
Znamiennym jest, że po tych wszystkich wydarzeniach skończyły się skrytobójcze mordy i dziwne zdarzenia, które dotykały działaczy
opozycji.
A potem zaczęły przewracać się wielkie mury, pomniki, wynieśli sztandar(PZPR)...,
... Jelcyn wskoczył na czołg...
...a 1 lutego 1992 rok, z trybuny sejmowej
Leszek Moczulski powiedział: PZPR! Rozszyfruję ten skrót: Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji!
Moje i Eli życie biegło przy takim akompaniamencie.
No tak, ale powrócę do wspomnień o mojej działalności gospodarczej. Musiałem zamknąć firmę, bo była już bez żadnych funduszy,
straciła płynność finansową, żaden bank nie chciał udzielić kredytu.
Zamknąć firmę to tylko tak pozornie prosto. Jej działalność została zawieszona w dziedzinie gospodarczej, ale musiała być jakby "żywa",,
bo kolejne rozprawy sadowe były w jej imieniu. Sprawozdania z działalności musiały, co miesiąc, napływać do urzędu skarbowego.
Były one oczywiście wykazujące jej bezczynność.
Ta bezczynność, a może czyjaś życzliwość spowodowały, że po ok. roku takiej sytuacji zjawiła się komisja z fiskusa, która gorączkowo i
z wyraźnym nastawieniem znalezienia jakiegoś oszustwa gorliwie wertowała nagromadzoną dokumentację.
Oczywiście dopatrzono się niezapłacenia do końca podatku dochodowego, jaki teoretycznie powstał z powodu wykonanej pracy dla
bardzo znanego człowieka!
Naliczono dodatkowo odpowiednie odsetki.
Na nic zdały się tłumaczenia, że o należne wynagrodzenie toczę walkę sadową. Moją prośbę o odroczenie zapłaty do czasu
ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy odrzucono. Musiałem zapłacić wszystko, co do grosza i nikogo to nie obchodziło skąd pochodzą te
środki!
Zdjęcie i zestawienia zaczerpnięte z opracowań historycznych " Solidarności" oraz Instytutu Lecha Wałęsy.