Tragiczny poczatek 2013 roku .
         
   

Życiorys.

Strona 103a

         
                       
   
   
   
   
                 
     
 

Rok zaczął się fatalnie. Z Głowna, gdzie miaszkała moja siostra Dziusia z mężem Stefanem co raz napływały coraz gorsze wiadomości o zdrowiu mojej siostry. Rak piersi przerzucił się na inne organy.

Już jesienią zeszłego roku jeździłem do ich domu aby odwiedzić ją w szpitalu. wtedy dowiedziłem się, że rak jest w bardzo zaawansowanym stadium i powinna być przwieziona do hospicium...

Niestety stan jej był coraz gorszy i w pierwszych dniach lutego została przewieziona do szpitala specjalistycznego w Łodzi.

 
     
 

Stan Dziusi tak się pogorszył, że jej córka Ewa mieszkająca w Leicester w środkowej Anglii przeleciała samolotem do Warszawy, aby zobaczyć się ze swoją matką. Stan Dziusi stale się pogarszał i ja także postanowiłem ją odwiedzić w szpitalu w Łodzi. Umówiłem się z Ewą, że pojadę przez Warszawę, aby zabrać ją do Łodzi. Miał tam także być Stefan.

Śmierć mojej siostry Dziusi (Jadwigi)

()

Był ponury zimowy dzień 22 lutego 2013 roku. Wyjechałem z Olsztyna wcześnie rano do Warszawy. W głowie miałem cały czas ponure myśli o stanie zdrowia mojej siostry...

Do Warszawy było jeszcze ok 50 km, kiedy zadzwonił do mnie Stefan... Spytał czy jadę... tak, jadę - odpowiedziałem... - gdzieś się zatrzymaj i zadzwoń do mnie - powiedział lodowatym głosem... Już się domyślałem, ale pocieszałem się, że nie jest najgorzej...

Zatrzymałem się w dozwolonym miejscu i zadzwoniłem do Stefana...

Stefan powiedział łamiącym się głosem: Dziusia umarła nad ranem w szpitalu w Łodzi...

... po chwili dodał: możesz już nie jechać do Łodzi...

- Przyjadę jednak do ciebie, do Głowna ...bardzo, bardzo ci współczuję... powiedziałem

Zadzwoniłem także do Ewy w Warszawie i podałem jej tą tragiczną informację...

Ewa zgodziła się ze mną, że należy pojechać do Stefana, więc jechałem dalej do Warszawy.

Spotkaliśmy się na jakimś parkingu w Warszawie, gdzie Ewa została przywieziona przez jej koleżankę.

..wpadliśmy sobie w ramiona bez słowa... i tak chwilę dłuższą trwaliśmy...

Stefan na cmentarzu parafialnym miał duży grobowiec, w którym pochowana została jego pierwsza żona. Zginęła ona w samochodzie prowadzonym przez Stefana w wypadku na przejeździe kolejowym. Na ich samochód najechał pociąg. Stefan wjechał na ten przejazd, bo szlabany były podniesione...

Mimo tego, że ten grobowiec był tam od wielu lat, proboszcz z pobliskiego kościoła odmówił zezwolenia na pochowanie Dziusi w tym grobowcu!

Jak przyjechaliśmy do Głowna, Stefan poprosił mnie abym mu towarzyszył w pertraktacjach z proboszczem. Poszliśmy na plebanię. Usłyszałem, że Stefan nie chciał wpuszczać księdza "po kolędzie" od wielu lat i dla proboszcza on i jego krewni nie istnieją w ich " kartotekach"!

Stefan powiedział: "Ja mam tam legalny grobowiec i muszę tam pochować moją żonę! Musimy jakoś to załatwić! Wtedy proboszcz spojrzał na mnie wymownie i uznałem, że muszę wyjść!

Poczekałem przed plebanią dość długo i gdy wyszedł Stefan dowiedziałem się, że będzie normalny pogrzeb i moja siostra będzie pochowana w grobowcu rodzinnym Stefana. Na moje pytanie "Jak to załatwiłeś"?, powiedział: "tak, jak wszystko się załatwia."

Pozostała jeszcze niezałatwiona sprawa wygłoszenia mowy pożegnalnej w czasie mszy żałobnej. Tego też odmówił proboszcz. Postanowiliśmy, że ja napiszę i w ostatniej chwili, tuż przed mszą żałobną poprosimy proboszcza, aby to odczytał.

------

Pogrzeb Dziusi (Jadwigi) w Głownie odbył się 27 lutego 2013 roku.

Pojechałem tam razem z Elą

Tuż przed mszą żałobną proboszcz odmówił odczytania napisanego przeze mnie wspomnienia o Dziusi. Wtedy do akcji wkroczyła Ewa i powiedziała, że ona to odczyta niezależnie czy będzie miała takie zezwolenie czy nie! I tak się stało!

Proboszcz nie interweniował.

 

 
           
          Zdjęcie przez internet wykonane w 2011 roku              
                             
                                 

Grobowiec rodzinny Stefana i świeże wieńce w hołdzie Dziusi.

                                 

Po pogrzebie Dziusi. Na zdjęciu od lewej: Stefan - mąż Dziusi, - ówczesny towarzysz Ewy z Leicester, Ewa - córka Dziusi, i Ela.

Na zdjęciu od lewej: Stefan - mąż Dziusi, Ewa, Ela i ja.

Na stypie Ela powiedziała : "teraz na mnie kolej!"

-Powiedziałem wtedy: - co ci do głowy przychodzi !?

... w milczeniu, nocą, wracaliśmy samochodem do domu do Olsztyna...

Ela -19 luty 2013 rok

=======================
   

Widziałem, że od pewnego czasu, chyba od pół roku, straciła swój naturalny kolor jej cera. Najpierw nie chciałem jej mówić o tym, bo zapewne zmartwiłoby ja to, ale ponieważ chodziła regularnie do kardiologa, bo czuła się słabo, prosiłem, aby mu powiedziała, że cos nie jest jak trzeba.
Po kilku badaniach specjalistycznych, m. in. próbach wysiłkowych stwierdzono, że nie jest źle. Ale ja ciągle nalegałem, bo widziałem, że się bardzo męczy przy większym wysiłku.

była w przychodni u lekarza pierwszego kontaktu i tam jej lekarka powiedziała, że nie widzi żadnej przyczyny tego gorszego wyglądu i powiedziała, że póki białka źrenic są białe, a nie żółte, nie ma się czym niepokoić, a na lepszy wygląd są odpowiednie kremy, uspokoiłem się na pewien czas.
================


Nagle spuchła jej jedna noga w okolicy kostki, a niebawem i druga. Po jakimś czasie to ustępowało.


Któregoś poranka, był to chyba 1 lub 2 marzec 2013 roku Ela powiedziała do mnie: miałam bardzo niedobry sen!... Śniło mi się, że krąży koło mnie śmierć!

Zdrętwialem! Jak to? Co ty mówisz? Wiem to na pewno! Powiedziała jakimś bardzo smutnym głosem... Sprawdziłam to w moim Senniku!
E tam! Powiedziałem . . .
Wiedziałem, że z tym Sennikiem nigdy się nie rozstawała. Leżał zawsze na jej stoliku obok łóżka.. .
Chcąc rozładować fatalną atmosferę, jaka się natychmiast zrobiła powiedziałem: nie bierz sobie tego do głowy . . .jeżeli już to może mnie spotkać jakiś zawał, bo jestem przecież od ciebie o 7 lat starszy. . .albo twoją siostrę, starszą od ciebie i bardzo schorowaną!

- A Ela smutnie: Nie! Wiem na pewno, że to mnie się tyczy !

=========================

 

Stan Eli budził coraz większy niepokój. Miała coraz gorsze samopoczucie i narzekała na zmęczenie.
5 marca około południa pojechałem do naszej przychodni i bez oczekiwania na stosowną kolejność wszedłem do gabinetu lekarskiego, gdzie przyjmowała pacjentów lekarka, która leczyła Elę.
Powiedziałem: moja żona tak się zle czuje, że musi być natychmiast przyjęta przez panią do dokładnego jej przebadania i niech pani nie mówi, że bladość cery można zamaskować jakimiś kremami! Ona jest po prostu chora!!!
Lekarka, widziałem to, przejęła się tą moją stanowczą postawą i powiedziała: proszę ją natychmiast ją przywieść!
15 minut później Ela była w poradni i przechodziła szczegółowe badania . . .(m. in. pobrano także krew).
-=================
Dwie godziny później lekarka wezwała Elę i mnie i powiedziała: żona musi natychmiast udać się do szpitala (wymieniła jego nazwę)- tam już czekają na nią, bo jej stan jest bardzo zły!!!
Wieczorem zawiozłem Elę do szpitala!

Był to 5 marca 2013 roku .

-------------------

     

 

8 marca - tradycyjny dzień "Święta Kobiet"

Rano poszedłem do znajomej (na naszym osiedlu) kwiaciarni i kupiłem dla Eli bukiet kwiatów i mówiłem znajomym ekspedientkom, że Ela jest w szpitalu . One oczywiście też ją znały

==

Ela nie chciała, aby na jej stoliku stały i prosiła, aby dać je pielengnarkom. Rozdzieliłem ten bukiet na dwa i jeden został na stoliku obok łóżka Eli a drugą część dałem pielęgniakom w ich dyżurce...

 

 

                     
 
 
Na pogrzeb Eli przyjechała z Anglii Ewa. Byłem jej za to badzo zobowiązany... Na zdjęciu Ewa i Robert przygotowują obiad...
Pogrzeb Eli odbył się 15 marca 2013 r.
 
                                 
     
cd >>>
 
     
Home Dzień dzisiejszy (fotografie) Książka Gości PPoczta Strona poprzednia Strona następna