|
|
|
|
|
Raj utracony . . .
Boże, jak mi żal, że to nasze życie wspólne się tak nagle skończyło!
Jak żal, że nie pożegnali¶my się, jak żal, że nie byłem tak czuły jak tego
zapewne by chciała…
Jak strasznie żal, że nie dopilnowałem Jej zdrowia, jak strasznie mi żal!
Kiedy, jak co dzień siadali¶my od wielu lat w naszej małej kuchence do
¶niadania, zawsze na tych samych miejscach, a Ela już z pełnym makijażem,
wcze¶nie na stole poukładała wszystko, co będzie potrzebne do spokojnego
i miłego ¶niadania, rozmawiali¶my o sprawach naszego dnia. . .
Na tym stole było wszystko, jak na wystawie, czę¶ć nawet nie będzie tknięta,
ale mogła być potrzebna, wędlina poukładana dekoracyjnie . . . rzodkiewka,
pomidory, korniszony, marynowane pieczarki, oliwki. . .
Układali¶my plany na cały dzień . . . Z radia ustawionego na parapecie
okiennym płynęła muzyka i informacje dnia. . . komentowali¶my je . . .
nie ¶pieszyło się nam do niczego . . .
Ach, jak mi strasznie żal, że to jak sen jaki¶ minęło . . .
Nie u¶wiadamiałem sobie zupełnie jak mi było dobrze, jak± Ela było troskliw±
kobiet±, zapobiegliw± i troszcz±c± się o każdy szczegół naszego wspólnego
domu, życia, działania w każdej chwili.
Od rana słyszałem jej zatroskane pytanie czy zażyłem swoje lekarstwa. .
.
Widziałem, że od pewnego czasu, chyba od pół roku, straciła swój naturalny
kolor jej cera. Najpierw nie chciałem jej mówić o tym, bo zapewne zmartwiłoby
ja to, ale ponieważ chodziła regularnie do kardiologa, bo czuła się słabo,
prosiłem, aby mu powiedziała, że cos nie jest jak trzeba.
Po kilku badaniach specjalistycznych, m. in. próbach wysiłkowych stwierdzono,
że nie jest Ľle. Ale ja ci±gle nalegałem, bo widziałem, że się bardzo
męczy przy większym wysiłku, była w przychodni u lekarza ‘pierwszego
kontaktu”
i tam jej lekarka powiedziała, że nie widzi żadnej przyczyny tego gorszego
wygl±du i powiedziała, że póki białka Ľrenic s± białe, a nie żółte, nie
ma się czym niepokoić, a na lepszy wygl±d s± odpowiednie kremy, uspokoiłem
się na pewien czas.
Jednak ci±głe zmęczenie Eli i szara cera jej twarzy nie dawała spokoju.
Nagle spuchła jej jedna noga w okolicy kostki, a niebawem i druga. Po
jakim¶ czasie to ustępowało. ==============
Był ¶rodek lutego, kiedy nadeszła wiadomo¶ć, że moja siostra ciężko
chora na raka prawie całego organizmy poczuła się bardzo Ľle i
została zawieziona
do szpitala w Łodzi. Postanowiłem tam pojechać.
============================ Wieczorami, tuż przed spaniem w moim pokoiku, gdzie mam
komputer, ogl±dali¶my zawsze audycję „szkło kontaktowe”. S± w tym pokoju
dwa fotele. Siadałem
w jednym z nich stoj±cym bliżej monitora. . .
Miesi±c po ¶mierci Eli postanowiłem wrócić do kończenia dnia tak, jak
to zawsze się odbywało.
Ogl±dałem bez zainteresowania bł±dz±c my¶lami w minionym czasie… Na ekranie
dwóch redaktorów co¶ tam mówiło… kto¶ dzwonił… patrzyłem i niby słuchałem
nic nie widz±c i nic nie słysz±c… zapadłem w stan nico¶ci. . .
Nagle usłyszałem mocny głos… ... nie rozumiałem tego co mówi jaka¶ kobieta
.. jedno słowo .. gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem stoj±c±
nade mn± postać
Eli ! Zerwałem się z fotela! . . .
Wszystko minęło!
Nikogo nie ma, tylko serce mi waliło jak młot! Łzy stanęły mi w oczach!
Szczęka mi nerwowo drżała!
Z monitora beznamiętnie płynęły jakie¶ dĽwięki.
To było tak jak wiele razy, kiedy czekaj±c na Elę, która przychodziła
z parteru naszego domu, tu na piętro, stawała tak wła¶nie nade mn±… wtedy
ja się podrywałem, ustępowałem jej ten fotel na którym siedziałem i
przysuwałem do tamtego drugi i razem
ogl±dali¶my dalej ten program komentuj±c każdy telefon do studia czy rozmowę
miedzy występuj±cymi w programie ludĽmi. =================================== Opanowała mnie bezgraniczna tymczasowo¶ć, brak chęci do czegokolwiek.
Wyjechać stad? Po co?
Zostawić to wszystko, co Ela tu zrobiła?
To wszystko !
Tak! To wszystko!
To Ona wszystko tu ustawiła, udekorowała! Każdy kwiatek, każda ro¶linka
w domu stoj±c±, to Jej dzieło… byłem tylko wykonawc±, realizatorem jej
zamysłów… wszystko mi się podobało, stwarzało klimat tego domu… To był
NASZ DOM!
Moje hobby, którym było czynne uczestniczenie w życiu naszego osiedla
i redagowania codziennej kroniki tego życia w internecie straciło na
warto¶ci, nie sprawiało mi już żadnej przyjemno¶ci, zaczęło mnie męczyć,
straciło zupełnie sens…
Rano jem ¶niadanie przy tym samym stole w kuchni, na którym prawie
nic nie ma … jest tylko na talerzu jedna lub dwie kromki, które chcę
zje¶ć,
aby nie czuć głodu. Tak, tylko o to chodzi. . .
Patrzę na puste krzesło naprzeciwko. Zaraz czuję wilgotno pod powiekami.
. . przenoszę wzrok dalej, na okno…na doniczki na parapecie ustawione
w ozdobnym koszu…już bez kwiatów, firanki fantazyjnie zwi±zane, grzejnik
ręcznie przez Elę malowany w dwóch kolorach nawi±zuj±cych do zasłonek
. . . patrzę dalej . . . widzę .. . nie, nic nie widzę dalej. . . ---------------------
Było za dobrze przed t± tragiczn± ¶mierci±, było tak dobrze, że my¶lałem,
że to się nigdy nie skończy, a wła¶ciwie nic nie my¶lałem o końcu.
Chwilami tylko przychodziła taka my¶l, żeby trzymać się dobrze,
mieć kondycję,
nie być z wiekiem ciężarem dla Eli i najlepiej by było umrzeć nagle
. . . Byłem starszy od Niej o 7 lat, a do tego mężczyĽni umieraj±
wcze¶niej... Ela była zabezpieczona. Miała w razie mojej ¶mierci do
sprzedaży nasz dom i miała liczn±
rodzinę
obok.
Niczym nie musiałem się martwić. Tak!
To było wspaniałe życie!
Zawsze dochodzili¶my do porozumienia w każdej sprawie… nie zostawała
żadna zadra.
Tak przynajmniej mi się zdawało!
======= co teraz robić!?
Wyjechać z stad?
Mogę do Kanady.
Zaprasza mnie (na krotko (!)) córka.
I co?
Po to by zapomnieć?
Ja chcę pamiętać! Ja chcę pamiętać do końca mojego życia! Ja
chcę, aby Ona to wiedziała! Aby to czuła! ===========================================================================
8 marca przed południem Ela miała mieć wykonana sondę żoł±dka,
a ponieważ nie było wiadmo o której godzinie to się odbędzie
ustalili¶my,
że przyjdę
po jej
wykonaniu. Byłem w domu i kilka razy dzwonila do mnie z informacja,
że ciagle jej tego jeszcze nie robi±.
Gdzie¶ ok. 14 powiadomila mnie, że już jest po tym przykrym
zabiegu i nic specjalnego nie znaleziono. Moglem pojechac do
niej,ale
prosiła abym
kupil
kwiatki pielegniakom,
które j± pielęgnuj± i jej towarzysce obiok.
Kupiem bukiecik dla pielęgniarek i kwatek dla sasiadki i bukiecik
dla Eli.
Wszedlem do salki, gdzie Ela była i od razu zauważyłem, że
ma rumieńce na twarzy i podkrażone oczy… Musiałem chyba mieć
jaki¶
zatroskany
wyraz twarzy,
bo już
z połowy tego pokuju przywitała mnie gło¶nym pytaniem „co się
tak na mnie patrzysz?!” Jej głos wyrażał zaniepokojenie i zdenerwowanie.
Od
razu to
zauważyłem i żeby
jej nie denerwować powiedziałem .. Nic! Nic! I więcej do tego
nie
wracali¶my. Spytalem tylko, czy było bardzo nieprzyjemne to
badanie, a Ona powiedziała:
„Pochwalili mnie za cierpliwo¶ć”. Powiedzialem: Dzielna jeste¶.
Daj kwietki pielęgniarkom, powiedziała. Dałem kwiatek sasiadzce,
Eli w wazoniku i chciałem bukiecik dać pielęgniarkom, ale Ela
powiedziała, że
ona nie chce
i żebym doł±czył ten przeznaczony dla niej do bukieciku dla
obsługi. Nie chciem się na to zgodzic, ale Ona nalegała . .
.
Poszedłem do recepcji i wręczyłem wszystkie kwiaty.
Wtedy siadła na brzegu łóżka i rozmawiali¶my z pani±, która
zwalniała wła¶nie łóżko obok, i która czekała na męża, aby
j± zabrał samochodem
do domu.
Dowiedzieli¶my się, że oboje prowadza jaki¶ pensjonat koło
szczytna i zapraszali nas jak
już Ela wyzdrowieje. Niebawem przyjechał wspomniany pan i jeszcze
dalej rozmawiali¶my jak się taki interes prowadzi. Dali nam
wizytówkę, aby
na pewno ich odwiedzić…
Po ich wyj¶ciu pokój zajmowała tylko Ela. Dwa pozostałe lóżka
zostały sprz±tnięte. Powiedziałem wtedy: Teraz będziesz miała
dobrze, bo
będziesz sama. Pewnie,
powiedziała, będę się czuła swobodnie . . .
Ponieważ Robert chciał ze mna pojechać do szpitala a ja powiedziałem,
że Ela nie bardzo chciała, żeby był taki nalot, a ona woli
spokój, powiedziałem do
niej: zadzwoń do Roberta, bo On chciał tu przyjechać. .
Podałem jej telegon i Ela rozmawiała z Robertem.
Była chyba już godz 18 i Ela wyraĽnie była już zmeczona powiedziałem:
chyba pójde już do domu i zaraz rano Cię odwiedzę. Popatrzyłana mnie jako¶ bardzo smutno i nic się nie
odezwała... Przez moment nie wiedziałem co mam robić... Pożegnałem się . . .
Przyjdę jutro rano.- powiedziałem: PA PA!
++++++++++++++++++++
Po przyjechaniu do domu siadlem przy biurku, przy otwartym komputerze. Godzinę
póĽniej…
Zadzwonił telefon: Głos w słuchawce: Dzwonie ze szpitala,
jestem lekarzem dyżurnym, muszę pana poinformować o bardzo
przykrej
rzeczy: PANA ŻONA
NIE ŻYJE !
Zamarłem! Sece chciało wyskoczyć mi z piersi ! Co pan mówi!!?
Lekarz dodał :Jest mi bardzo przykro!
Rzuciłem telefon na biórko jak by mnie parzył!
Zbiegłem po schodzach na dół do dużego pokoju, gdzie Robert
ogl±dał telewizję i krzykn±łem MATKA TWOJA NIE ŻYJE !
Robest zerwał się z kanapki, blady jak ¶ciana: Jak to? Co
ty wygadujesz ! Tak ! Miałem telefon! To niemożliwe- Krzykn±ł
.
Teraz owładnał mn± jaki¶ straszny Choch, żal i równoczesnie
jakis zamet w głowie – musiałe natychmiast isi±ć złapałem
się za glowę,
żeby mi
nie pekła..
położyłem
j± na stole i szlochałem…
Niw eim jak znalazłem się z powrotem u siebie w fotelu przy
biórku obok komputera – targały mna jakies konwulsje. Łzy
leciały ciurkiem,
nic nie
widziałem –
ktos mnie za ramie szapał i mówi: Wójku musisz to wypić,
to cie postawi na nogi..
Nie chcę nic! Dajcie mi spokój.. Spojrzalem, kto to jst –
Lidka trzymała szklaneczkę - To jest waleriana , musisz to
wypić
… i musimy pojechać
do szpitala… Nigdzie
nie pojadę.. ldwo powiedziałem… Musisz to wypić nalegała…
Wypiłem…poczułem rzeczywi¶cie silna woń i smak waleriany…
Ona dalej… gdzie masz buty jakie¶… musimy jechac do szpitala
…
Po kilku chwilach zaczałem trochę przychodzić do siebie.
. .
Ubrano mnie …
Paweł Walczak za kierownica, ja i Robert i Lidka pojechali¶my
do szpitala.
Jechałem jak na ¶cięcie. . . mocno znieczulony jak po narkowzie…
Wjechali¶my wind± na trzecie Pietro … poszedłem pierwszy
szybkim krokiem do znanego mi pokoju po drodze mijaj±c siedz±cego
w
korytarzu Bogdana.
Wszedlem do salki gdzie białym materiałem nakryta leżała ELA. . .
Zerwałem z jej twarzy to płótno i spojrzałem na jej kochane oblicze,
blade i nieróchome..
Padłem na oba kolana.. opar łem głowe o jej piersi i ¶wiat mi się skonczył.
. . takiego bólu i żalu nigdy nie odczuwałem… 3 maja 2013.
¦więto.
Pod wieczór nie mam co ze sob± robic. . . a wła¶ciwie nic mi się nie
chce robić.
Siedzę przy komputerze i wiem, że można wiele zrobic, ale nic mi się
nie chce.. ciagle mysle, jak to się stało, że Ela umarła…
Po prostu umarła .. żal mnie dopada do tego stopnia, że wył bym jak skatowany
pies … lzy mi z oczu lec± strasznie żal . . . jak by to była młodziecza
miło¶ć, jedyna.. najwieksza… . .nie do ogarniecia… . . dlaczego się tak
stało???
Poszedłem do kuchni co¶ zje¶ć . ale nie sadłem do stołu, bo by mnie jeszcze
bardziej bolało. . .
Zjadłem jedna kromkę na stoj±co, chodz±c po kuchni .. od okna do okna…
Jak strasznie żal. . . głowe mam jak w garnku. . . ¶isnieta .. jak strasznie
żal…
Robert oglada co¶ w telewizji. . woła; jestes tam Jestem. PrzyjdĽ tu
o obejrzyj co¶.. Niechcę !
Wracam do komputera…
3.05.2013 ============================================================== Byłem wczoraj w domu Walczaków (rodzina Eli), bo były imieniny Zygmunta.
Żadnego obchodzenia tych imienin nie było, ale przyszli ich s±siedzi
(Kuleszaki).
Była kawa, herbata, ciastka i jaka¶ nalewka…
Wszyscy byli w normalnych nastrojach. . . ja, my¶lami gdzie indziej,
ja sam, bez Eli… gdyby była, to Ona by dominowała…, ale nikt nie wspomniał,
że jej brak…
Roberta też nie było, bo poszedł załatwiać koszule, to znaczy –wiadomo
napic się z kolegami i ewentualnie od jednego z nich kupić zagraniczn±
koszulę – bo ona musi być „zagraniczna” i musi być opita! Opita (załatwiona!)
w knajpie… . siedzę u Walczaków, popijaja malutkini kieliszkami nalewkę
(dobra ta nalewka słyszę..) a ja my¶le o tym, że nie ma Eli i już nigdy
nie będzie…, Robert tam gdzie¶ także pije (załatwia) i niewiadomo w jakim
stanie wróci. . .
Bogdan mwi domnie… słucham, co mówisz ? Nastawimy ci taka fajna piosenke
kabaretow± – satyryczn± … Nie bardzo chce tego słuchać, mówię.. Ale to
jest polityczna satyra, ciagnie Bogdan. . . Marcin! Nastaw to w swoim
laptopie..
E tam, mówi Marcin, dajcie mi spokój…
No to spokój= pomy¶lałem.
Kulesza: Andrzejku, czy pamiętasz co obiecałes jaki¶ czas temu? Ach..
mówię rzeczywi¶cie obiecałem, ale przez to tragiczne … wiem, wiem mówi
Kulesza… Tak pamiętam , zrobię Ci ta odbitke dla Twoiuch znajomych. No
to dziekuje, mówi Kulesza
Marcin przynie¶ ten laptop!
Marci przynosi – nastawiaj±.. . strasznie szumi jak stara płyta, słychać
jakby ruskie zawodzenie.. Walczakowa się wtraca: tak ja rozumiem, falni
s±, ja wszystko zrozumiałem … A ja nic! Wrszcie się skonczyło! Bogdan
zadowolony, Walczakowa, zadowolona… Patrzy na mnie: a ty słyszałe¶? NIE,
mówię ! Poslucham kiedy indziej. . .
Walczakowa: popatrz jakie dziwne? Lalka (tak w tamtej rodzinie nazywano
Elę zawsze) była o 14 lat młodsza ode mnie i już nie żyje, a ja starucha,
żyję …
Znowu mnie dopadł żal … ale starałem się nie pokazać tego po sobie…
Weszła Lidka… : o wujek! Je¶li chcesz posadzę ci w skrzynkach na tarasie
fasolę . . . tylko musisz zamoczyć ja wcze¶niej… No tak, powiedziałem
– fajnie…
. . .
Kuleszowie wychodz±. . .Bodgan z El± także i ja też korzystam z zamieszania
i wychodzę po pożednianiu.
Nie jade do domu… jest wczesne popołudnie.. jade za latnisko… zostawiam
samochód. Ide na piechotke nad jezioro. . . nie mogę uwalnić się od
mysli, że nie mam co z soba zrobić… Robert tam gdzie¶ opija sprawę
koszuli.
. . Eli nie ma w domu. . . nie ma w ogóle. . .umarła… umarła.!
Chodzę bez celu. . .
Telefon w kieszeni dzwoni.
Robert: jeste¶ w domu (głos zdradza stan procentów we krwi…) ¶redni!
– pomy¶lałem. Nie nie jestem domu. . To może przyjedziesz po mnie?
Nie! Jesten w Dajtkach.. Zaraz będę w domu – mówię.. Acha! Nie musisz
się
spieszyć mówi Robert – to wyjdę jeszcze na taras (knajpa ma taras –
wiem, bo nie raz go z stamt±d zabierałem, jak dzwonili jego mniej wstawieni
koledzy, że Robert nie może ustać na nogach…)
O! Nie musisz się spieszyć!- mówię…będę w domu za jakie¶ dwa kwadranse.
. . =============================
Dzi¶ sobie to u¶wiadamiam, że Ela była m±drzejsza życiowo niż ja, bo
zapewne wiedziała, że najważniejsze jest aby ta wybrana osoba do wspólnego
zycia, jak się już sprawdziła w tak różnych sytuacjach jest najważniejsza
. . że trzeba o ni± dbać nawet więcej niż o siebie! W przeciwnym bowiem
razie zostaje się samemu i to wcale nie byłoby najgorsze, ale wła¶ciwie,
to zostaje się jakby tylko w połowie –t± drug± połowę zabiera towarzysz
zycia! Od ¶mierci Eli nic już tak naprawdę nie jest ważne, nic nie
ma takiego znaczenia jak przedtem. Teraz dopiero widzę, że wszystko,
co
robiłem miało w podtek¶cie to, że była Ela! Ona była zawsze cenzorem
poczynań moich, zawsze, nawet nie¶wiadomie, brałem pod uwage Jej zdanie,
jej odczucia, jej krytyke lub pochwałę.
Słysze jeszcze: Zażyłe¶ swoje lekarstwo? . . . Umyłe¶ żęby. . . Nie
jeste¶ głodny ? …Pamietasz kiedy jeste¶ zapisany na wizytę do lekarza
? . .
. ======================================================================================================== 13 kwietnia zadzwonił telefon.
Podniosłem słuchawkę.
- Słucham ?
Jala¶ pani powiedziała swoje naswisko …
- i dalej – Proszę pania Kalinowsk± . . .
Zamarłem! Sece staneło mi w gardle . . .
Przełkn±łem ¶linę i pozwiedzałem sil±c się na spokój : Jak by tu mam pani powiedzieć
. . . ona UMARŁA!
-A to przepraszam powiedziała szybko osoba w słuchawce…i odłożyła słuchawke…
UMARŁA, UMARŁA. . . umarła jak jakie¶ echo w głowie mi powtarzało Umarła umarła
… Tak jak bym to pierwszy raz słyszał ONA UMARŁA!!
Siadłem na krzesle.. Łzt mi z oczu poleciały ciurkiem . a w głowie echo Umarła
Umarła…
…stałem , zewałem się z krzesła.. poszedłem do sypialni ..a w głowie umarła umarła
…
Rozlece się chyba.. .
Ona umarła ona umarła .. dalej mi latało w głowie…
Łzy ciurkiem leciały . .
Boże jak mi ciężko.
|
|
|