Irena mnie zaskoczyła !
           
   

Życiorys.

Strona 123

             
16 maja 2014 roku.

Był ciepły wieczór. Siedziałem przy swoim biurku na pierwszym piętrze mojego domu w Olsztynie i przeglądałem wiadomości w Internecie. Za oknem widać było moją ulicę i pięknie kwitnącą czereśnię. Gałęzie jej były tak blisko balkonu, że w latach poprzednich zbierałem ponad wiadro owoców stojąc na nim. Myślami byłem bezwiednie o mojej sytuacji. Plany ciekawej wycieczki letniej spełzły na niczym, ale nawet nie o to chodziło.

… Nie ma nic gorszego niż brak drugiego, życzliwego człowieka, z którym dzieli się życie codzienne.
Patrzyłem bezmyślnie na piękne kwiaty za oknem . . .

       
   
   

Nagle odezwał się sygnał w Skype i na ekranie mojego monitora pokazała się twarz Ireny:

Witam cię Andrzejku! -Powiedziała zalotnie uśmiechając się! Co robisz?

A nic takiego - powiedziałem, siedzę przy komputerze...

A co będziesz robił w lecie?

Sam jeszcze nie wiem, odrzekłem.

A lubisz morze? Lubisz plaże ?

Owszem - powiedziałem.

No to, jak nic nie robisz i nie wiesz, co masz dalej robić, to wsiadaj do samochodu i przyjedz do mnie!

Za parę dni są Święta Wielkanocne... spędzimy je razem!

Było to zupełnie niespodziewane! Irena pokazała się, jako osoba, która wie, czego chce, energiczna i odważna.

Zupełnie w tym momencie nie pomyślałem o pieskach, które mnie frustrowały…, ale uprzytomniłem sobie, że tam w Redzie jest normalny dom i normalna pani tego domu!
Tak! Dobrze! Pakuję się i przyjeżdżam! Dziękuję za zaproszenie!- Sam się dziwiłem, jak łatwo i szybko podjąłem tę decyzję!

         
   
         
   

 

Dwa dni później, wieczorem wszedłem do domu Ireny w Redzie!

Zostałem powitany serdecznie i moje odczucie było takie, jakbym wracał do swego domu!

Szczekanie gromady czworonogów przywitało mnie tak jak poprzednio, ale już to mnie nie raziło tak, jak wtedy.

Byłem wdzięczny Irenie, że mimo moich porzednich zastrzeżeń uznała, że nie to jest najważniejsze!

Przyjąłem jako nieodzowne w tej sytuacji, że te sympatyczne pieski bedą jej pierwszą miłoscią!

Przywiozłem ze sobą takie same kwiaty, jak pierwszy razem, bo wiedziałem, ze sprawię Jej nimi przyjemność.

         
Irena z moimi kwiatami.
Irena ze swoją aktualną największą miłością! To Kate-Chanel z jej hodowli "Marbella en el corazon" mająca prawie 4 miesiace. Widziałem, że to jest jej największe szczeście, ale przecież nie mogło mi to przeszkadzać!
20 kwietnia 2014 roku była Wielkanoc.
Wyjrzałem rano przez okno pokoju, w którym spałem. – Tu też pięknie kwitnęło drzewo w ogródku, to była magnolia…
.
Przy świątecznym śniadaniu.
Irena ze swoim wnukiem Adrianem (Mieszkał razemem z nią)
Przy świątecznym śniadaniu.
                                                               
Po tym śniadaniu wybralismy się na wycieczkę do Władysławowa i Karwińskich Błot Drugich.
Kościół we Władysławowie
Wygąd wnętrza kościoła zaskoczył mnie...
 
Obok kościoła, w zaciszu cyprysów na ławeczce siedział Papież Jan Paweł II i czytał swięta ksiegę... przycupnelismy i my także z Nim...
... pozwoliłem sobie na pewną poufałość ...
Z Władysławowa, nadmorską drogą pojechaliśmy do Karwi i dalej do Kawińskich Błot Drugich, gdzie Irena miała domek letniskowy praktycznie nad samym morzem.
 
... a w środku...
... z tego domku, ścieżką, przez nadbrzeżny las do plaży było 200 m.
 
Piękna polska plaża z czystym piaskiem. Z prawej widać las, który oddziela ją od terenów, na których w miesiącach letnich stoją przede wszystkim przyczepy campingowe i domki letniskowe (tam stoi ten Ireny także). Wspaniałe powietrze z dala od skupisk miejskich.
...W oddali wypatrzyłem wielki kontenerowiec…
   
                             
To zdjęcia maltańczyka (Kate), z którym Irena nie rozstawała się, choć innych sympatycznych piesków była cała gromada...
       
 
Tu ze swą mamą - La Comparsita .........
 
                             
   

Po świętach przestałem być gościem a stałem się domownikiem wciągniętym w normalne życie Ireny, która prowadziła hodowlę piesków rasowych (Maltańczyki, Yorshire i Shih Tzu) oczywiście w domu. Jak się okazało wymaga to wiele pracy i załatwiania licznych spraw takich jak: zabiegi zdrowotne u zaprzyjaźnionego weterynarza, sprowadzania karmy ze specjalistycznych zakładów, różnego rodzaju rekwizytów (pieski te są "ozdobnymi") w rodzaju ubranka, zabawki, wyprawki dla sprzedawanych szczeniąt, cała gamę różnego rodzaju sprzętów do jedzenia, do sprzątania (po tym, jak się pieski dobrze najedzą!) no i wykonywania tysięcy zdjęć podopiecznym oczywiście w odpowiednim atelier aranżowanym zawsze od nowa na potrzeby odpowiedniej dokumentacji i reklamy. Do tego dochodziły częste wizyty w Polskim Związku Kynologicznym dość odległym od domu.

 
       
       
Magnolia wygląda pięknie jak kwitnie, ale po dwóch dniach już jej widok nie zachwycał…
W tle widać taras – miejsce spacerów całej psiej społeczności i ścianę tylną segmentu domu Ireny.
         
                                                               
                     

Szybko, niejako w biegu, poznawałem Redę i jej okolice i oczywiście Trójmiasto. Jednym słowem miałem nie tylko życzliwą mi osobę, jaką była Irena, ale i intensywne zajęcia, które nie pozwalały mi myśleć o minionym nieszczęściu.

                   
Kościół w Rumi o niespotykanej architekturze.
                                                               
Podwieczorek przy kawie - codzienny przyjemny rytuał ...
                                                               
... ale zawsze w towarzystwie najmilszego "członka psiej rodziny".
                                                               
... a tu z inną utytuowaną pięknością - Lalką.
                                                               
           
Pojechaliśmy także do Gdyni na Wybrzeże Pomorskie przy Alei Jana Pawła II, bo tam zawszy przyjeżdżałem, gdy załatwiałem jakieś interesy na terenie Trójmiasta. Było to wtedy dla mnie jakby zaczerpnąć świerzego powietrza na zakończenie każdego wyjazdu z Olsztyna w celach biznesowych, gdy miałem jeszcze swoją firmę. Często w tych wyjazdach towarzszyła mi moja zmarła żona Ela i tu będąc nie mogłem się od tej myśli uwolnić...
         
Gdynia. Molo Południowe przy Al. Jana Pawła II
 
Więcej zdjęć tu >>>
                                                               
                       
cd >>>
                     
                                               
                                                               
     
     
      Home Dzień dzisiejszy(fotografie) 
Poczta
Książka Gości strona poprzednia
strona następna